Kiedyś jak szedłem po parku w wakacje, to jakaś stara kobieta ( wariatka) pokazała na mnie palcem i do swojego najprawdopodobniej wnuka powiedziała na ucho „Patrz, to on. Uważaj na niego”, a sama wyglądała jak wiedźma xDDDD Nie wiem o co chodziło, bardzo często chodzę przez ten park i pierwszy raz tą starą babę widziałem.

Myśli świętych o Bożym Miłosierdziu Ufaj Miłosierdziu Bożemu, którego stolicą jest Najlitościwsze Serce Jezusa, a do którego nas prowadzi Najmiłościwsza Matka; natomiast nie pokładaj nadziei w stworzeniach, bo doznasz bolesnego zawodu... św. Józef Sebastian Pelczar Rozważanie własnej nędzy może łatwo wpędzić duszę w smutek i zniechęcenie, dlatego patrz równocześnie na Pana Boga, a zwłaszcza na Jego Miłosierdzie leczące naszą nędzę. św. Józef Sebastian Pelczar Sakrament Pokuty to najwspanialsze dzieło miłosierdzia. O jakże wielkie jest Miłosierdzie Boże! W jednej chwili tak łatwo możemy zatopić nasze grzechy we Krwi Jezusa, zerwać węzy szatana, wrócić do przyjaźni z Bogiem, odzyskać życie duszy, a wraz z nim dawną piękność, pokój i dawne zasługi. św. Józef Sebastian Pelczar Św. Alfons i św. Teresa radzą prosić o dary wielkie i cenne, bo Bóg jest Panem bogatym i łaskawym. Prosząc go o nie uczcimy w ten sposób Miłosierdzie i szczodrobliwość Bożą. św. Józef Sebastian Pelczar Jeżeli zdarzyło ci się nieszczęście i upadłeś, nie rozpaczaj lecz z ufnością i pokorą uciekaj się do Miłosierdzia Bożego, które nie chce śmierci grzesznika, ale cierpliwie go znosi, pilnie szuka i przyjmuje z miłością. Jeśli zaś Miłosierdzie Pańskie wyrwie Cię z grzechów, nade wszystko strzeż się powrotu do nich dla ratowania duszy własnej. św. Józef Sebastian Pelczar Nie potrafimy robić wielkich Rzeczy - jedynie małe z wielką miłością. Matka Teresa z Kalkuty Nie liczy się wcale wspaniałość twego działania, ale miłość, jaką w nie włożyłeś; nie to, jak wiele uczyniliśmy, ale przede wszystkim to, jak wiele miłości włożyliśmy w swe czyny. Matka Teresa z Kalkuty "Jezus wyszedł na górę i przywołał do siebie tych, których sam chciał; i ci do Niego przyszli". Oto tajemnica mojego powołania, całego mojego życia, a nade wszystko tajemnica upodobania, jakie Jezus ma dla mojej duszy... Nie wzywa tych, którzy są tego godni, lecz tych, których sam chce, lub, jak mówi święty Paweł: "Bóg lituje się nad tym, nad kim zechce, i miłosierdzie okazuje temu, nad kim chce się zmiłować" (Rkp A 2r). św. Teresa od Dzieciątka Jezus Twoja miłość jest mym jedynym męczeństwem, Im bardziej mnie rozpala, tym bardziej Ciebie pragnę. św. Teresa od Dzieciątka Jezus Odpowiadajcie Mu zatem miłością na miłość i nigdy nie zapominajcie o Tym, którego miłość do was pchnęła aż do śmierci. św. Małgorzata Maria Wiersze BYŁEŚ GŁODNY I NIE NAKARMILI CIĘ Twój Syn - który stanowi jedno z Tobą i Duchem Świętym - prosił Samarytankę o wodę i jeszcze dziś rozbrzmiewa w niebiosach bolesny krzyk z Golgoty na który odpowiedzią były ocet i żółć... A Ty, Ojcze zmęczony już jesteś pukaniem do drzwi zamkniętych z prośbą o kawałek chleba którym mógłbyś oszukać głód... Matka Teresa z Kalkuty Mimo to ... Ludzie są nierozsądni, nielogiczni i zajęci sobą - Kochaj ich mimo to, Jeśli uczynisz cos dobrego, zarzucą Ci egoizm i ukryte intencje - Czyń dobro mimo to. Jeśli Ci się uda, zyskasz fałszywych przyjaciół i prawdziwych wrogów - Staraj się mimo to. Uczciwość i otwartość wystawią Cię na ciosy - Bądź mimo to uczciwy i otwarty. To, co zbudowałeś wysiłkiem wielu lat, może przez jedną noc lec w gruzach - Buduj mimo to. Twoja pomoc jest naprawdę potrzebna. Ale kiedy będziesz pomagał ludziom, oni mogą Cię zaatakować - Pomagaj mimo to. Daj światu z siebie wszystko, a wybiją Ci zęby - Mimo to dawaj światu z siebie wszystko. - Matka Teresa z Kalkuty MOJA PIEŚŃ NA DZIEŃ DZISIEJSZY (l czerwca 1894) Me życie jest cieniem, me życie jest chwilką, Co ciągle ucieka i ginie. By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, Ten dzień dzisiejszy jedynie!... O jutro się modlić nie jestem ja w stanie, Choć nie wiem, jak życie popłynie; Dziś strzeż mnie, dziś broń mnie, dziś tylko, o Panie, Przez dzień ten dzisiejszy jedynie. Gdy myślę o jutrze, przejmuje mnie trwoga, Tak smutno na łez tej dolinie; Lecz próby ja pragnę i cierpieć dla Boga Przez dzień ten dzisiejszy jedynie. Przy Sercu Twym blisko nie smucę się znojem, Ni walką, ni trudem - to minie; Ach, weź mnie, o Jezu, i w Sercu skryj Twoim Na dzień ten dzisiejszy jedynie. Ach, skończy się wkrótce, to moje wygnanie, Wiecznego blask zalśni mi słońca, I śpiewać Ci będę na wieki, o Panie, To ,,dzisiaj" bez kresu i końca. Tereska od Dzieciątka Jezus MIŁY MÓJ DLA MNIE, A JA DLA NIEGO" Gdym się wyzbyła tutaj wszystkiego, Znalazłam szczęścia zdrój, I odtąd jestem wszystka dla Niego, A On jest wszystek mój. Gdy Boski Łucznik strzałą swą zranił, Przeszył do głębi serce me, Ogień miłości całą mnie strawił, Że w nim znalazłam szczęście swe. Odczułam wówczas życia wiecznego Upajający zdrój, I jestem odtąd wszystka dla Niego, A On jest wszystek mój. Zranił mnie strzałą rozpłomienioną I owiał żaru tchem, Że się uczułam w jedno złączona Z Bogiem i Stwórcą swym; I już nie żądam szczęścia innego Nad tej miłości zdrój, I jestem odtąd wszystka dla Niego, A On jest wszystek mój. św. Teresa z Avilla SZCZĘŚLIWY, KTO KOCHA BOGA Szczęśliwe serce tak rozmiłowane, Że w Bogu wszystkie są jego pragnienia, Dla tej miłości ma w proch podeptane Wielkości świata, ułudy stworzenia, I tylko w Bogu znajduje swą chwałę, Obfitość szczęścia i rozkosze trwałe. Dla tej miłości umie zaprzeć siebie, Nie szuka tutaj ziemskiej szczęśliwości, Wzrok swojej duszy utopił hen, w niebie, Kędy jaśnieje blask wiecznej światłości... I wśród wzburzonych życia tego toni Dąży z otuchą, gdzie pieśń szczęścia dzwoni. św. Teresa z Avilla WOBEC PIĘKNOŚCI BOŻEJ Piękno Najwyższe, Piękno Nieskończone, Jakże przewyższasz blaskami swoimi Wszystko, co tutaj istnieje stworzone! Odrywasz serce bez bólu żadnego Od przywiązania do wygnańczej ziemi. Piękno Najwyższe, cudne blaski Twoje Łączą mnie z Tobą, jak więzów spojenie. Czemu zamykasz te Boże podwoje, Kiedy Twa światłość tak mi wzmacnia duszę, Że ponad wszystko miłuję cierpienie? Piękno Najwyższe, jakaż Twoja siła, Jeśli Istotę Twą nieogarnioną Skłania, by z nędzą moją się złączyła, I byś ukochał i tak uwielmożnił Mnie w swej nicości, w nędzy pogrążoną. św. Teresa z Avilla SZUKAJĄC BOGA We Mnie poszukuj istnienia twojego, Mnie zaś odnajdziesz w głębi serca swego. W tak żywych rysach miłości płomienie Twe podobieństwo we Mnie utworzyły, Że żaden pędzel i żadne natchnienie Obrazu takiej piękności i siły Stworzyć nie mogą, Tyś bowiem powstała Piękna, urocza z tchnieniem Wszechmocnego, Z mojej miłości, która wiecznie trwała. Szukaj więc we Mnie istnienia twojego. I gdybyś swoje ujrzała oblicze, I swej istoty dostrzegła odbicie Tak, jak je mają głębie tajemnicze Mojej istoty, twoje ziemskie życie Uleciałoby z ciasnego więzienia, Bo nie jest w mocy znieść blasku takiego, Więc Mnie poszukuj w głębi serca twego. I to jest twojej miłości zadaniem, Abyś gotowa była w wnętrzu swoim, I stała czujna za każdym wezwaniem, By być przybytkiem i mieszkaniem moim. Poza swą duszą nie szukaj Mnie w świecie, Bom Ja tak bliski istnienia twojego, Ja cię ogarniam i daję ci życie, Szukaj Mnie zatem w głębi serca twego. św. Teresa z Avilla KLĘCZĄC PRZED TOBĄ JEZU Klękam przed Tobą Jezu Puste wyciągam dłonie Napełnij je sobą Panie Ucz jak zapomnieć o sobie Wskaż jak mam bliźnim W swym sercu nieść Ciebie By radość, miłość i pokój Zdołały przemienić nas w Ciebie Noc cierpienia mego Jezu, składam u Twych stóp Proszę, Ty miłością swoją Panie coś z tym zrób To konanie, żal i trwoga, to błaganie Ciebie - Boga To rozdarcie me w cierpieniu, to wołanie w rozżaleniu To co ogarnęło lęk, błagam Jezu łaską zmień... Racz umocnić, racz pokrzepić, wzmocnić wiarę, siły wskrzesić Swą bliskością bądź pewnością,, że ogarniasz mnie miłością Uczyć będziesz cierpieć z Sobą, bym na wieki była z Tobą. W pocie czoła, utrudzeniu, pomyśl sobie o cierpieniu Jakie Chrystus znosił sam, pragnąc dojść do niebios bram Łącz się z Nim na każdy czas, dźwigaj krzyż jak każdy z nas Lecz nie w smutku i zazdrości, a z miłością i w radości Woli Bożej się poddając - siebie przez to uświęcając! Kolana odklęczane, ku niebu wyciągnięte ręce Usta szepczą pacierz, z bólu pęka serce Łzy się leją same gęsto i obficie W Twoje Jezu ręce składam moje życie Choć wygasa wiara, nadzieja umiera Duszą całą tęsknię - co wnętrze rozdziera... Do Boskiego Mistrza, mego Przyjaciela Zniknął z moich oczu, pustka pozostała Bezsens życia powstał, bom jest całkiem sama Samotności takiej dłużej znieść nie mogę Szatan bowiem nie śpi, co rusz rzuca kłodę Pragnę tej bliskości, która miłość wznieca Chcę od Ciebie Jezu grzać się jak od pieca... Miłość bowiem czyny wzbudza, podpowiada Czyni życie pięknym, do ludzi przemawia Jakże bardzo Panie tęsknię, oczekuję W kimże moc miłości swojej skumuluję? Jeśli Ciebie nie ma, - dzień jasny ciemnieje Noc ciemna i straszna zagłusza nadzieję... Życie tętnić nie chce, strach ogarnia ziemię Nie ma szczęścia i radości - nic się już nie śmieje Powróć Jezu, Panie rozpal serce moje Przybądź szybko Mistrzu, samą być się boję Nie chcę żyć bez Ciebie ani chwili więcej Chcę Cię Jezu Drogi kochać coraz więcej Racz przywrócić radość, rozpalić nadzieję Przywróć mi sens życia - z Tobą i dla Ciebie! W żłobie na sianku w śnie pogrążony Leży Jezusek w kłębek skulony Z zimna przebiera swymi nóżkami Okrycia szuka dwiema rączkami Józef Mu śpiewa miłą piosenkę Uśmiechem darzy Świętą Panienkę Zwierzęta zgodnie pokłon oddają Anieli cieszą Dziecinę małą Tylko my biedni zawiść czujemy Spisek, morderstwo Tobie knujemy Bóg Syna Swego nam ofiaruje Pyszny zaś człowiek nic nie pojmuje Do Boga wołam z wielkim przejęciem Daruj nam Panie takie przyjęcie! Brudny, obdarty spocony cały Tłumem ze wszech stron jest oblegany Skazaniec, Złoczyńca, bardzo zmęczony Ledwie krzyż dźwiga wcześniej włożony Twarz oszpecona, brudna, w krwi cała Na plecach strzępy zbitego ciała Siniaki wielkie na rękach i nogach Kamieni tłum Tobie nie ujmie - lecz doda Siły już braknie, z hukiem upada Lecz straż podbiega biczami okłada Strudzony, zmęczony i ledwie żywy Trudno uwierzyć, iż Człowiek prawdziwy! Wbita Mu w głowę, we włosy wplątana Czapka cierniowa od krwi jest cała ...doszedł do miejsca swego skazania Wyciąga ręce do przybijania... Krzyż w górę pnie się w ciszy, skupieniu Bez słowa jęku, choć w wielkim cierpieniu Na tym skończona Jego kariera Lecz dziwny niepokój wśród tłumu się wzbiera Chcą Go obwołać za bohatera Nienawiść złośliwa, szydercze śmiechy Grają o szatę dla swej pociechy Lecz z krzyża błogi głos się unosi: "Przebacz im Ojcze, bo Syn Twój prosi" Jak trudno jest klęknąć przy Tobie Panie Jak trudno trwać i czuwać Jak trudno pozostać wierną Gdy szatan nie śpi lecz czuwa Jakby z ołowiu wznoszę me dłonie Puste są Panie, puste są obie Serce me Tobie dzisiaj otwieram Rozgrzej je Panie, bo z zimna umiera Napełnij mnie proszę do pełna - na nowo Wiarą, nadzieją, miłością Niech serce moje na wieki zapłonie Miłością wypełnią się ręce moje Powróci uśmiech, radość i szczęście Prócz Ciebie Jezu nie pragnę nic więcej... Nic więcej... Choć z trudem znoszę życia przeszkody I nie posiadam bogactw życiowych Lecz pragnę WARTOŚCI ponadczasowych Za miłosierdzia idąc głosem Choć czasem szlocham, łzy w oczach noszę Tam gdzie mój Bóg mnie pokieruje Tam życie Jemu swe ofiaruję Miłość Jezusa mną zawładnęła Sercem swym tuli, prawicą wspiera I On jest Panem życia mojego Nie mam ja bogactw większych nad Niego Taki pokój z Twojej twarzy bije Panno Święta Aniś nie zmartwiona, aniś uśmiechnięta Oczy Twe zamknięte widzą coś wielkiego Mówi o tym głębia jestestwa Twojego Twe złożone ręce wskazują rozmowę Pochylonaś Panno, pewno mówisz z Bogiem... Młodziutka twarzyczka Twoja blaskiem bije Takaś Panno piękna - wiem dla Kogo żyjesz! Pozostać bowiem Matką Syna Pana Swego Nie jest rzeczą łatwą bez Ducha Świętego Temuś taki wyraz twarzy swej przybrała Tyś Dzieweczko święta z Bogiem szlak zaczęłaś Bije z Ciebie Pani miłość, dobroć, wiara W wielkich rzeczach bowiem Bogu zaufałaś Twoje zasłuchanie, Twoje też skupienie Wzbudza żar otuchy wzbudza i nadzieję Całą duszą swoją tworzysz jedno z Bogiem Tak w tej chwili pierwszej jak przez całą drogę Życie Mu oddałaś - całe bez zastrzeżeń Krzyż i kolce kryjąc trwałaś w świętej wierze Skąd Panienko w Tobie tyle siły mocy? Skąd zaparcia ogrom, ufność w duszy nocy? Zechciej przybyć Pani do mnie teraz, dzisiaj I pozostać ze mną w trudnej drodze życia Ucz jak "fiat" mówić, wskaż jak postępować Naucz Boga kochać, Jego kontemplować Jak pozostać wierną Jemu całe życie Jak korzystać z łaski danej tak obficie O Maryjo Pani, weź mnie dziś za rękę I nie puszczaj proszę, aż do chwili śmierci. ---------------------- ------------------------------ Galeria foto Wybór najważniejszych modlitw ID Polecamy cudowne modlitwy dla każdego - 10 Wybór najważniejeszych modlitw do Bożego Miłosierdzia ...> + 14 Wybór modlitw świętej Siostry Faustyny Kowalskiej ...> + 5 Zbiór najważniejszych modlitw w Godzinie Miłosierdzia ...> + 5 Zbiór najważniejszych modlitw do Matki Bożej ...> + 7 Zbiór najważniejszych modlitw za naszych bliskich zmarłych ...> + ---> Wypełnij T E S T o kulcie Bożego Miłosierdzia i św. Faustynie <---

Oprac. Sceny 1-5 Sceny 6-9 Int./Char. Plan/Mini Wielka Improwizacja. Wielka Improwizacja (WI) – analiza i interpretacja sceny z III części „Dziadów” Adama Mickiewicza. Poznaj informacje o epoce romantyzmu i biografię poety w Wikipedii. Numery wierszy po lewej i tekst dzieła pochodzą ze strony wolnelektury.pl.
Warto wiedzieć: Opis Szczegóły Mapa dojazdu Jak to działa Pytania Marzycieli Zdjęcia Marzycieli Opis Szukasz w życiu ekstremalnych wrażeń? Spróbuj lotu szybowcem, czyli maszynie, która nie posiada swojego silnika! Swobodny lot trwa dość krótko, ale są to jedne z najbardziej emocjonujących chwil, jakie przeżyjesz w swoim życiu! Pozwól, by samolot wzniósł Cię na wysokość i daj się ponieść mieszance adrenaliny i radości. Dlaczego lot szybowcem jest tak niezwykły? Ponieważ odbywa się w ciszy, a wszelkie manewry i czas lotu zależy od warunków zewnętrznych: siły wiatru i prądów termicznych. To świetna zabawa, która sprawi radość pasjonatom lotnictwa w każdym wieku, a wielbicielom mocnych wrażeń dostarczy tak bardzo pożądanego uczucia ryzyka Projektanci szybowców zadbali o to, by maszyny te mogły lądować poza płytą lotniska. Niestraszne im łąki i pola. Wbrew pozorom, lot szybowcem jest bardzo bezpieczny. Brak tutaj awaryjnego silnika, a w rękach doświadczonego lotnika, będziesz mógł się zrelaksować i skupić na pochłanianiu widoków oczami. A jest, co podziwiać! Kabina szybowca jest przeszklona, dzięki czemu nic nie ogranicza widoczności wokół i nad Twoją głową. Sprawdź, jak silne emocje wzbudzi w Tobie moment oderwania się od ziemi. Wzleć się wysoko i poczuj, jak szybowiec swobodnie płynie wśród chmur. ZOBACZ STOLICĘ DOLNEGO ŚLĄSKA Z LOTU PTAKA Lot szybowcem we Wrocławiu to niebywała okazja, by podziwiać najpiękniejsze zakątki kraju z zupełnie innej perspektywy. Zapewniamy, że Wrocław i jego okolice podziwiane z powietrza, zachwycą Cię i rozpalą Twój apetyt a kolejne podniebne przygody. Warto zobaczyć te okolice również z lotu ptaka. Jak przygotować się do lotu szybowcem? Przede wszystkim zabierz ze sobą dobry humor! Warto ubrać się wygodnie (polecamy założyć spodnie) i zadbać o przeciwsłoneczne okulary. Szybowcem latamy wyłącznie w sprzyjających warunkach pogodowych, więc dobrze jest zabezpieczyć oczy przed oślepiającym światłem słonecznym, by w pełni cieszyć się urokami lotu. CO ZAWIERA VOUCHER NA LOT SZYBOWCEM (WROCŁAW)? Kilkanaście minut wśród chmur Towarzystwo doświadczonego pilota Emocje związane z ekstremalnym przeżyciem Okazję, by podziwiać wspaniałe widoki Gwarancję świetnej zabawy Voucher ważny aż 12 miesięcy KOMU SPODOBA SIĘ VOUCHER NA LOT SZYBOWCEM (WROCŁAW)? Szukasz prezentu, który wywoła uśmiech na twarzy i dostarczy pozytywnej energii do działania? Oderwij bliską osobę od ziemi! Voucher na lot szybowcem we Wrocławiu to propozycja dla wszystkich, którzy lubią sportowe emocje, skoki adrenaliny i przełamywanie własnych ograniczeń. Podaruj lot szybowcem bratu, przyjacielowi lub narzeczonemu z okazji urodzin, rocznicy lub na święta. Spełniaj marzenia o zdobywaniu nieba również bez okazji! Podaruj bliskiej osobie lot szybowcem, który pomaga wyjść ze strefy komfortu i rozpala miłość do ekstremalnych doświadczeń. Szczegóły Liczba uczestników 1 osoba. Czas trwania 10-15 minut- długość jest zależna od panujących warunków atmosferycznych. Na całą atrakcję należy zarezerwować sobie minimum 40 minut. Lokalizacja Lotnisko Mirosławice Dostępność Realizacja odbywa się przez cały rok. Niekorzystne warunki pogodowe mogą uniemożliwić realizację. W takiej sytuacji lot zostanie przełożony na inny termin. Loty odbywają się w soboty i niedziele od do Pogoda Warunki pogodowe mają wpływ na realizację prezentu. Rezerwacja Rezerwacja minimum 7 dni wcześniej. Wybrane warunki realizacji Maksymalna waga uczestnika: 110 kg. Maksymalny wzrost: 200 cm. Od osób niepełnoletnich wymagana jest pisemna zgoda i obecność opiekunów prawnych na lotnisku. Przed realizacją lotu klient zobowiązany jest do podpisania odpowiedniego oświadczenia o stanie zdrowia. Osoba niepełnoletnia może skorzystać z przeżycia za pisemną zgodą opiekuna prawnego i jego obecnością podczas realizacji przeżycia. Wskazówki dla uczestników Ubiór sportowy, spodnie, płaskie buty, czapka, okulary przeciwsłoneczne. Mapa dojazdu ADRES: Lotnicza 14, 55-080 MirosławicePARTNER: Aerotechnika Opinie (0 opinii) Jeszcze nie dodano opinii na temat tego przeżycia. Zdjęcia Marzycieli Zdjęcia naszych klientów z realizacji usługi Konrad Kamil Dorota Natalia Sandra Paulina Sandra Piotr Karol Marzena MARCIN Ewelina Izabela Michał Paulina Mirosław Agata Mariusz Wojciech Sylwester Piotr Karolina Kuba Weronika Marcin Janusz Jacek Magdalena Justyna Olga Jak to działa KUPUJĄCY 1. Kup Voucher Na voucherze nie ma ceny, a jego wygląd możesz spersonalizować - do wyboru dwa rodzaje opakowań oraz możliwość wpisania życzeń lub dedykacji. Dodatkowo oferujemy darmową dostawę, 60 dni na zwrot i rok na decyzję czy chcesz zrealizować polecane przeżycie czy wybrać inne z listy przeżyć dostępnych w tym voucherze na dole strony. Przez rok możesz również wymienić voucher. 2. Podaruj lub wykorzystaj Voucher Na voucherze nie ma żadnych danych osobowych - możesz podarować go w prezencie lub wykorzystać osobiście. OBDAROWANY 3. Zarezerwuj Wciel w życie swoje marzenie - wejdź na naszą stronę w zakładkę "MAM VOUCHER" i wybierz odpowiedni termin i lokalizację. My zorganizujemy resztę za Ciebie. Pamiętaj, że zamiast polecanego przeżycia możesz wybrać inne z listy przeżyć dostępnych w tym voucherze. W tym celu skontaktuj się z naszym biurem. 4. Zrealizuj Zabierz ze sobą voucher na miejsce realizacji i ciesz się niezapomnianymi wrażeniami! Możesz zrealizować voucher w ciągu 12 miesięcy. Pytania Marzycieli Jeszcze nikt nie zadał pytania dotyczącego tego vouchera. Dobrze o tym wiesz, że ja mam to co chcesz Chujów, rap, flow Styl też jak ci daję to to bierz dziwko Dobrze o tym wiesz, że ja mam to co chcesz Chujów, rap, flow Styl też jak ci daję to to bierz dziwko Pozdrawiam każde wersy gdzie coco kafel Nie wystygł no, bo my z tych PDG Mały zły styl Podpijam whisky jak pan różowy Nie wierzę
Fubuki_shawn zapytał(a) o 20:28 Co to znaczy? ,,na Twój widok zalewa mnie krew'' 0 ocen | na tak 0% 0 0 Odpowiedz Odpowiedzi naтalιa odpowiedział(a) o 20:31 To znaczy coś w stylu - na Twój widok jestem strasznie wkurzony. 5 0 WerusUwU odpowiedział(a) o 20:51 Ojeju czy to z tego serialu niebezpieczny Henryk ? Widziałam wszystkie odcinki jestem wielką fanką ! Czy to to? 5 0 Fubuki_shawn odpowiedział(a) o 18:54: tak ;-; knuixfarmer odpowiedział(a) o 20:53 To tak jak ,,Zaraz mnie krew zaleje" pod wpływem agresji. 0 0 Uważasz, że ktoś się myli? lub
1. Co wiesz o naszej firmie? Tego pytania możesz być na rozmowie kwalifikacyjnej pewny! Teoretycznie wszyscy kandydaci o tym wiedzą, ale tylko garstka potrafi się do niego przygotować. Wielu z nich twierdzi, że nie znalazła czasu na research. Taka odpowiedź właściwie Cię skreśla, ponieważ sugeruje, że nie zależy Ci na stanowisku. polski arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński angielski Synonimy arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński ukraiński Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń wulgarnych. Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń potocznych. Spędziliśmy romantyczny wieczór i dobrze o tym wiesz. Nie mam już $200 i dobrze o tym wiesz. Jestem klejnotem dżungli i dobrze o tym wiesz. Nie robię tego i dobrze o tym wiesz. Mam prawo tu byc i dobrze o tym wiesz. Nie z taką nogą i dobrze o tym wiesz. Nie, i dobrze o tym wiesz. To wyłudzenie Paul i dobrze o tym wiesz. Jack nigdy nie wyjechał z Meadowlands i dobrze o tym wiesz. Nie mogę i dobrze o tym wiesz. Nie zrobiłem nic złego i dobrze o tym wiesz. To Richard i dobrze o tym wiesz. Red John żyje i dobrze o tym wiesz. Przestań. Fuksem zgadłeś i dobrze o tym wiesz. Muzyka Jamala jest uniwersalna i dobrze o tym wiesz. Zrobiłabyś to samo i dobrze o tym wiesz. Bawisz się mną i dobrze o tym wiesz. Mario, nie zostawię cię i dobrze o tym wiesz. To nie wystarczy i dobrze o tym wiesz. To nawet nie jest najgorsze, przez co przeszłam i dobrze o tym wiesz. It's hardly the worst thing that's ever happened to me, and you know it. Nie znaleziono wyników dla tego znaczenia. Wyniki: 376. Pasujących: 376. Czas odpowiedzi: 161 ms. Documents Rozwiązania dla firm Koniugacja Synonimy Korektor Informacje o nas i pomoc Wykaz słów: 1-300, 301-600, 601-900Wykaz zwrotów: 1-400, 401-800, 801-1200Wykaz wyrażeń: 1-400, 401-800, 801-1200 O domku wdzięczny, widok mnie twój krzepi, Dobrze gdzie indziej, u ciebie najlepiéj. 4.33 / 3 głosów. Dodano: 23.08.2011 Wyświetleń: 1739. kunass2. 1404 217 6 SMSy - Wyznania strona 7 Spójrz ile gwiazd na niebie, Ty je kochasz wszyskie, a ja tylko Ciebie! Miś brunatny potrzebuje ciepła i miodu, miś polarny zimna i lodu, miś na niebie gwiazd wokół siebie, a ja miś samotny potrzebuje Ciebie! Piękne są mury, piękne są brzegi, lecz najpiękniejsze, serce kolegi. Na niebie złote gwiazdy, a w sercu złote łzy. Do życia mam ochotę, gdy obok jesteś Ty. Na każdym miejscu i o każdej dobie, gdzie z Tobą płakał, gdzie się z Tobą bawił, wszędzie i zawsze będę ja przy Tobie, bom wszędzie cząstkę mej duszy zostawił. Gdy Cię pierwszy raz ujrzałem, moje serce jakby mocniej zaczęło bić. Myślałem, że jestem w niebie i anioła przed sobą ujrzałem... Lecz w tej chwili zrozumiałem, że się w Tobie zakochałem i tylko z Tobą chcę spędzić resztę swoich dni... Kocham Cię mój aniołku :* Jesteś moją wielką miłością, słońcem, marzeniem, przyszłością. Jesteś moim całym światem, powietrzem, oddechem i najpiękniejszym kwiatem Jesteś moim źródełkiem szczęścia i wszystkim co piękne i doskonałe. Jesteś i to mi wystarczy, kochanie! Twoje usta niczym płatki róży, Bez Ciebie życie mi się dłuży. Twe oczy niczym gwiazdy na niebie, Gdy je widzę wiem, że kocham tylko Ciebie.(...) Niecierpliwie wyglądam Twego wzroku, Twego ciała. Twój widok mnie rozbudza i rozpala. Me serce kołacze, gdy Cię tylko zobaczę. W tym wierszyku "ai" używałem i całą ja na tego smsa przelałem. Kiedy Cię pierwszy raz ujrzałam Radośnie zabłysły me powieki Wtedy Cię bardzo pokochałam I kochać Cię będę na wieki Właśnie z tobą chcę iść przez życie, Właśnie z tobą chcę budzić się o świcie Właśnie z tobą chcę kroczyć jedną drogą, Właśnie z tobą chcę zdobyć to, czego inni nie mogą! Pragnę życia słodki nektar z ust Twoich pić. Pragnę zasypiać i budzić się w Twych ramionach. Pragnę być dla Ciebie ogniem, który Cię rozgrzeje i ciszą, która Cię uspokoi. Pragnę odnaleźć się w Twoich snach i mieć z Tobą wspólne wspomnienia. Lecz najbardziej pragnę być z Tobą każdego dnia! A kiedy nam pójdzie pójść przez życie razem pójdziemy zachwyceni wraz, miłość nam będzie drogowskazem. A więc podajmy sobie dłoń i złączmy serc swych bicie. Wspólny nam los i wspólny dom na całe nasze życie. Czasami marzę o tym, by przesłać Ci bicie serca, wilgoć ust, ciepło dotyku, by przesłać cząstkę siebie, nadać ją sms-em, wystukać w kodzie znaków, które powiedzą więcej niż słowa. Umiem tylko wargami i językiem wyrażać siebie. Mówić i pisać... Mogę tak długo opowiadać na Twym ciele. Całe historie wyrażać, całe podniecenie. Mogę na Tobie się spowiadać, mogę grzeszyć na Tobie. W twoim spojrzeniu słońca W twoim tchnieniu wiatru W twojej tęsknocie deszczu Czuję miłość Twoją. W moim smutku i radości W moim zwątpieniu i pewności czuję miłość Twoją. Miłość, która nas łączy, jest wielka. Wielka, bo nad życie... Niech nas złączy raz na zawsze i niech tak trwa nasze życie. Gdy Cię jeszcze nie poznałam, obcy był mi szczęścia smak. Że kochać można wiedziałam, lecz nie wiedziałam, że aż tak. Dlatego chcę iść Twoim życiem, chce iść Twoją drogą. Chcę zachować Cię dla siebie i być zawsze z Tobą. KOCHAM CIĘ Słoneczko. Tylko Ty w moich snach, Tylko Ty cały świat! Tylko Ty, bo właśnie Ty jesteś tym czego chcę! Tylko Ty sprawiasz, że Tylko Ty, KOCHAM CIĘ! Tylko Ty, bo właśnie Ty jesteś tym czego chcę! Szkoda, że to co piszę czarnym długopisem na kartce nie przemówi Ci do rozsądku... Szkoda, że nie wiesz jak bardzo cie kocham mój (np. Szymonku) Wiem, ze to wszystko psuje, lecz odwagi mi brakuje, cos z tym muszę zrobić, więc popatrzę w twoje oczy, jak zobaczę twoje oczka, może w tedy szepnę czule, że odwagi już mi nie brakuje i do czegoś ci się przyznam, że cię kocham moja miła

Translations in context of "dobrze wiesz" in Polish-English from Reverso Context: dobrze o tym wiesz Translation Context Grammar Check Synonyms Conjugation Conjugation Documents Dictionary Collaborative Dictionary Grammar Expressio Reverso Corporate

PROLOGOgień rozlewał się po żyłach, rozpalał myśli i łechtał ego. Długie jęzory wyciągały się wysoko w czerń nocy, oblizując ciemność i wychylając się spomiędzy pni się, że las płonie. Lecz dobrze wiedział, że to nie jego przeszłość. Wystrzeliwała wysoko w górę, sypała iskrami i spopielała się na pył. Pył, z którego jak Feniks z popiołów miała narodzić się jego on. Płonął ogniem, który rozpala myśli i zachęca do też czerwona toyota. Kilkanaście metrów niżej, w gęstwinie. Widział to. Samochód wbił się w jedno z drzew. Kierowca nie miał szans przeżyć. Może to i lepiej. Może właśnie tak to powinno się przez chwilę przyglądał się swojemu dziełu, jeszcze chwilę stał, delektując się ożywczym widokiem. Krew buzowała, adrenalina wyostrzyła zmysły. Czuł się jak wilk, który po krótkiej i nierównej walce dopadł ta zwierzyna nie miała dzisiaj najmniejszych końcu odwrócił się i zaczął wracać w stronę swojego samochodu, ukrytego na jednym z leśnych zjazdów. Co prawda była już późna godzina, ruch praktycznie zerowy, więc raczej nieprędko ktoś odkryje wypadek, ale jak mówi stare polskie przysłowie: strzeżonego Pan Bóg strzeże. Wolał, by nikt go tutaj nie zobaczył, choć całość była zrobiona na, jak to mówią, cycuś glancuś. Nigdy do niego nie dotrą, a przynajmniej nie w taki sposób, by cokolwiek mu drzwi i szybko wsiadł, by jak najprędzej znaleźć się na głównej spojrzał już w las, gdzie łuna rozjaśniała nocne ciemności. I bez tego przez całą drogę powrotną słyszał w swojej głowie ekscytujący trzask płonącego 112 czerwca, środaSłońce świeci nad nami, ogrzewa nasze nagie ciała promieniami – podśpiewywała Dobrosława pod nosem, jednocześnie robiąc kanapki z serem żółtym oraz nieco przywiędłą od wczoraj na kuchence kawiarkę. Czarna, aluminiowa, ze wzorkiem przypominającym marmur – choć ona wolała myśleć o nim jak o gwiazdach na atramentowym niebie – była jej ostatnim nabytkiem. Już dłuższy czas zastanawiała się, jak poprawić smak kawy, a jednocześnie kawa z ekspresu nie była do końca tym, czego oczekiwała. Ale może po prostu do tej pory trafiała na złe ekspresy? W każdym razie kawiarka i młynek do kawy były strzałem w dziesiątkę.„Tato, lato…”– No lato, lato – dodała od siebie do dało się ukryć. Już teraz o siódmej rano temperatura na zewnątrz przekraczała dwadzieścia stopni w cieniu, by w południe sięgnąć trzydziechy. Całe szczęście chwilowo nie musiała się ruszać z domu. Wczoraj wraz ze swoją ostatnią klientką odtrąbiły oficjalnie sukces. Powiedzmy, że sukces, bo udowodnienie zdrady mężowi, którego się kochało, trudno było nazwać sukcesem. Taką jednak miała niewdzięczną pracę: dla detektywa kolejne osiągnięcie, dla zlecającego zazwyczaj porażka i koniec dotychczasowego trudem stłumiła westchnienie. Choć już od kilku lat była w zawodzie, wciąż nie mogła się z tym pogodzić. Wysoka skuteczność niestety również nie osładzała goryczy. Oczywiście czasem zdarzały się klientki, które twierdziły, że chcą się uwolnić od niewiernego małżonka, ale i tak zawsze gdzieś głęboko skrywały nadzieję, że jest do podśpiewywania, próbując oderwać się od niewesołych rozmyślań. Nie miała ochoty popsuć sobie dnia, który jeszcze na dobre się nie rozpoczął. Sięgnęła do szafki po szklankę i od razu nalała do niej wody mineralnej. Inaczej gorącej kawy nie wypije. Już na samą myśl pot wystąpił jej na czoło.– Bo Stefan może, Stefan, a ja nie – nuciła dalej. Ściągnęła kawiarkę z kuchenki i przelała aromatyczny napar do dużej momencie, gdy w radiu rozległ się dżingiel zapowiadający serwis informacyjny, usiadła przed laptopem, by sprawdzić, co w świecie słychać. Otworzyła przeglądarkę i wybrała z zakładek dwie strony: jedną z wiadomościami regionalnymi, drugą z krajowymi i światowymi. Zaczęła od tej kawę do ust i już miała zamoczyć wargi, gdy na samej górze rzucił jej się w oczy wytłuszczony czarny nagłówek. Zamarła w pół ruchu, z filiżanką przytkniętą do ust. Nawet nie czuła, jak ciepły porcelit parzy jej tej samej chwili spikerka w radiu podała pierwszą wiadomość.– Wczorajszej nocy doszło do tragicznego wypadku na drodze wojewódzkiej numer dziewięćset dziewięćdziesiąt jeden, na wysokości rezerwatu Prządki w Korczynie. Kierujący czerwoną toyotą pięćdziesięciosześcioletni dziennikarz Grzegorz Treter z nieustalonych na razie przyczyn stracił panowanie nad samochodem i wypadł z jezdni na łuku drogi. Samochód uderzył w rosnące poniżej drzewa, po czym stanął w płomieniach. Kierowca zginął na i odłożyła filiżankę na stół. Ciemna strużka spłynęła po jej brzegu, tworząc na jasnym drewnie niewielką mokrą plamę. Kliknęła w tytuł na samej górze strony przeleciała wzrokiem po artykule, po czym otworzyła nowe okno w przeglądarce i wpisała frazę: „Grzegorz Treter wypadek”. W ciągu ułamka sekundy internet wypluł z siebie kilka tysięcy WYPADEK ZNANEGOPODKARPACKIEGO DZIENNIKARZA- - - - - - - - - -ŚMIERTELNY WYPADEK NA DW 991- - - - - - - - - -NIE ŻYJE ZNANY DZIENNIKARZ GRZEGORZ TRETER- - - - - - - - - -TRAGEDIA NA DW ŻYJE REPORTER ŚLEDCZY GRZEGORZ TRETERSzybko przebiegała wzrokiem po kolejnych notatkach. Grzegorz Treter nie żyje. Znany podkarpacki dziennikarz. Dziennikarz śledczy. Grzegorz Treter nie żyje. Ten Grzegorz pierwszej chwili nawet nie zauważyła, że telefon rozdzwonił się tuż obok niewypitej filiżanki kawy. Minęło dobrych kilka sekund, nim do jej świadomości dotarło, że ten melodyjny dźwięk, który nagle się pojawił, to dzwonek jej komórkę do ucha.– Tak? – spytała odruchowo, zapominając nawet o swojej zwyczajowej formułce „Dobrosława Machniewicz, słucham”.– Dobrosława? Dobrze się dodzwoniłam? – spytał kobiecy głos w jej się dziwnie znajomy. Jakby słyszała go już kiedyś, i to nie raz, i nie dwa.– Przy telefonie – powiedziała. – W czym mogę pomóc?Kobieta odchrząknęła.– Mówi Natalia Porębska, a właściwie… – przeciągnęła ostatnią sylabę. – Natalia Treter. Poznajesz?Natalia Treter, ta, z którą chodziła do jednej klasy w liceum.– Poznaję – odpowiedziała. W sumie nie wiedziała, co więcej powiedzieć. Miło cię słyszeć? Kopę lat? W sumie nic do Natalii nie miała, w niczym jej ona nie niż jej ojciec.– Nie wiem, czy już słyszałaś, ale mój tato miał tej nocy wypadek w Czarnorzekach. – Natalia zawiesiła głos, jakby czekając na sumie od tego powinna była zacząć. Od kondolencji.– Słyszałam. – Nie, nie przejdzie jej to przez gardło. Nawet głupie: „przykro mi”. Nie było jej wcale przykro.– To wiesz o wszystkim. Szukam… szukam kogoś, kto pomoże mi ustalić, co tak naprawdę się stało – powiedziała na jednym była więcej niż pewna, że kobieta jest bliska płaczu. Może i trochę było jej szkoda dawnej koleżanki, ale dobrze wiedziała, że odpowiedź może być tylko jedna.– Wiesz, akurat w kwestii wypadków samochodowych nie ma chyba takiej potrzeby. Policja i prokuratura posiadają odpowiednie środki techniczne, by ustalić, kto zawinił lub co… – zaczęła oględnie.– Nie – wpadła jej w słowo Natalia. – Musisz się tym zająć. Musisz ustalić, kto go zabił!– Zabił? – zdziwiła się. – Z tego, co czytałam, stracił panowanie nad samochodem i uderzył w drzewo. Sama jechałaś przecież nieraz przez Korczynę do Rzeszowa, wiesz, jak wygląda ten fragment drogi aż do samej Węglówki. Las i strome urwiska z każdej strony…– Nie – znów jej w tej chwili przypomniała sobie, dlaczego nigdy nie przepadała za Natalią. Wszystko musiało być tak, jak ona chciała. Bez wyjątku.– To nie był zwykły wypadek. Już teraz wiedzą, że na drodze nie było najmniejszych śladów Dobrosława przymknęła oczy. Na poczekaniu mogła wymyślić minimum trzy scenariusze, w których ojciec Natalii nie użyłby hamulców.– Może zasnął. W końcu wypadek był w nocy – podała pierwszy, który wpadł jej do głowy.– Nie. To nie był zwykły wypadek – powtarzała tamta z uporem. – To byłby zbyt duży zbieg okoliczności. Albo mu ktoś coś podał, albo nie wiem: przeciął linkę hamulcową czy coś – zdenerwowała się. – Właśnie po to jesteś mi potrzebna. Aby ustalić, co się duży zbieg okoliczności…– O jakim zbiegu okoliczności mówisz?Na chwilę w słuchawce zaległo milczenie. Czy jej się wydawało, czy Natalia odpalała papierosa? Nigdy nie paliła. Przynajmniej dopóki Dobrochna miała z nią kontakt.– Mój tato się bał – powiedziała w końcu Porębska. – Nie wiem kogo, nie wiem, w co się znowu wplątał, ale się bał. Do tego stopnia, że wczoraj rano dał mi pewną rzecz na wypadek, gdyby coś mu się stało. Rozumiesz? Na wszelki wypadek. Wczoraj sięgnęła po papierosa. Robiło się coraz ciekawiej. Tyle że sprawa wciąż dotyczyła Grzegorza Tretera.– Co ci dał? Zgłaszałaś to policji?– Zgłaszałam, ale oni nie traktują mnie poważnie. Powiedzieli, że każdy ma jakichś wrogów, ale nie wszyscy się mordują… bla, bla, sprawdzą to i tak dalej, bla, bla. A ja wiem, że to nie jest przypadek. Poza tym nie wiem, o co dokładnie chodziło, więc i policja może w to być zamieszana, sama rozumiesz. Właśnie dlatego musi zająć się tym ktoś dobry i pewny. Musisz to być ty.„Musisz, musisz”, miała ochotę ją przedrzeźniać. Nie mogła jednak zaprzeczyć: Natalia mile połechtała jej ego. Tym bardziej że nie pamiętała, by kiedykolwiek za cokolwiek kogoś pochwaliła. To ona była najlepsza, to jej prace były najlepsze, to ona wszystko wiedziała najlepiej. Nikt inny się nie musiała przed sobą przyznać, że okoliczności wypadku ojca dawnej koleżanki robiły się coraz bardziej zagmatwane. Tyle że wciąż, niezmiennie chodziło o Grzegorza nie, nie.– Przykro mi, Natalia, ale nie mogę się tym zająć. Wiesz… po prostu nie mogę. – Co będzie się jej tłumaczyć. Nie to nie.– Musisz. Po prostu musisz.– Nic nie muszę – zezłościła się wreszcie. – Na szczęście to wciąż ja decyduję, czym chcę się zajmować. A wybacz, ale akurat śmiercią twojego ojca nie chcę. Mogłaś zresztą podejrzewać, że tak drugiej stronie słuchawki znów zaległa chwila ciszy.– Podejrzewałam – odezwała się w końcu cierpko dawna Treterówna. – Jest jednak jedna sprawa, po której z pewnością zmienisz zdanie.„Akurat!”, prawie prychnęła w duchu.– Tak? Niby jaka? – Wypowiedziane na głos zabrzmiało niemal tak samo arogancko.– Mówiłam ci, że mój tato dał mi pewną rzecz na wypadek, gdyby coś mu się stało? Ta rzecz to jego notes. Gdy dowiedziałam się o wypadku, od razu przejrzałam go od deski do deski. I wiesz, kto był ostatnią osobą, z którą spotkał się przed wypadkiem?Teraz Dobrochna milczała.– No pewnie, że nie wiesz, bo niby skąd. Więc już ci mówię: Karol Wilk. Tak, moja droga – kontynuowała Natalia, po krótkiej pauzie. W jej głosie był wyczuwalny triumf. – Twój Karol. I co teraz powiesz?Zagryzła wargi. Czy to mógł być aż taki zbieg okoliczności? Nie mógłby. Kompletnie w to nie koleżanka miała rację. Ten fakt stawiał sprawę w zupełnie innym WYPADEK ZNANEGO PODKARPACKIEGO DZIENNIKARZA. TYLKO U NAS! (AKTUALIZACJA 8:30)Wczorajszej nocy na drodze wojewódzkiej Rzeszów – Krosno doszło do tragicznego w skutkach wypadku. Znany podkarpacki dziennikarz Grzegorz Treter, przejeżdżając obok Rezerwatu Prządki, z niewyjaśnionych przyczyn zjechał z łuku drogi. Jego samochód przekoziołkował kilkukrotnie, po czym uderzył w drzewo i stanął w płomieniach, stając się dla kierowcy ognistą pod nadzorem prokuratora wciąż prowadzą czynności na miejscu wypadku, jednak już na chwilę obecną można stwierdzić, że na drodze nie było śladów hamowania. Śledczy odmawiają komentarza w tej sprawie, zasłaniając się dobrem Treter, urodzony w 1963 r. w Krośnie, był znanym dziennikarzem śledczym. Współpracował zarówno z lokalnymi periodykami, jak i ogólnopolskimi tytułami, w swoim dorobku miał reportaże dla „Gazety Wyborczej”, „Newsweeka” czy „Polityki”.>Dobrochna z hukiem zamknęła pokrywę laptopa i zaczęła bębnić palcami o blat biurka. Cholerne pismaki, już wyczaiły sensację, choć zwłoki Tretera pewnie nawet nie zdążyły do końca ostygnąć. No tak, nie było się co dziwić, śmierć znanej osoby zawsze była chodliwa, a im więcej niezwykłych okoliczności, tym lepiej. I brak śladów hamowania z pewnością do takich według nich było, że prawda mogła być całkiem inna. Liczba kliknięć i wyświetleń – to się czy w gruncie rzeczy Treter nie był taki sam jak oni? Był. Przyszła kryska na Matyska. Jak Kuba Bogu, tak Bóg głęboko dwa razy i sięgnęła po paczkę z papierosami. Jej ostatni ciąg tytoniowy powoli zaczynał trwać dłużej niż przeciętny. Pół roku, już prawie pół roku. I jeśli zajmie się sprawą śmierci Grzegorza Tretera, to z pewnością jeszcze trochę musiała się zająć. Nie miała innego wyjścia. Natalia postawiła ją w sytuacji, w której nie mogła wykonać innego raczej nie Natalia, lecz Karol. Jej? Nigdy nie mogła tak o nim powiedzieć. Karol nie był osobą, którą można było określić tym mianem. Był sam dla siebie. Nie czyjś. A choć tak na dobrą sprawę wydarzenia rozdzieliły ich, nim cokolwiek między nimi rozkwitło, byli sobie bliżsi niż niejedna ich śmierć, którą z krzesła i z papierosem w ręku zaczęła krążyć nerwowo po pokoju. Co, u licha, Karol robił z Treterem? Po cholerę się z nim spotkał? Nie wierzyła, że ot tak nagle, bez powodu, umówili się na kawę, albo zebrało im się na pogaduchy po tylu latach. Nie po tym do okna, pozwalając, by ciepłe promienie słoneczne zaczęły grzać jej bladą skórę. Przymknęła oczy. Wtedy też było gorąco, choć to był już wrzesień. Wtedy też słońce ogrzewało jej dreszcz przebiegł jej przez kark. Przez chwilę w pokoju poczuła duszący swąd się, po czym głęboko zaciągnęła papierosem. To tylko dym, tylko papierosowa chmura 2007 rokuSzara chmura dymu zakotłowała się, zakręciła, by zaraz ulecieć w cztery strony świata wraz z wiatrem. Zaciągnęła się jeszcze raz, mocno, zachłannie, tak jak zaciąga się palacz, który od dłuższego czasu nie mógł zapalić papierosa. Trzy lekcje razy czterdzieści pięć minut plus trzy razy pięć minut przerwy równa się wieczność. Nawet nie chciało jej się policzyć, ile to jest. Całe szczęście w liceum plastycznym matematyka znajdowała się na zupełnym marginesie edukacyjnym. Gdyby kazali jej zdawać z niej maturę – z pewnością by szczęście nie kazali, a do matury pozostawało jeszcze sporo czasu. Osiem miesięcy, gdy jest się w ostatniej klasie liceum, to cała wieczność.– Pamiętaj, że palimy na pół – przypomniała Jagoda. – Na pół, a nie że mi końcówkę dasz.– Jasne. – Dobrochna wydmuchała z ust kolejny obłok dymu i strzepnęła godzina trzecia po południu, właśnie skończyły lekcje. Pogoda była piękna, na jutro zero zadań domowych, bo to dopiero początek roku szkolnego, żyć nie umierać i tylko pozostawało się wybrać na piwo nad Wisłok. Owszem, mogły pójść do lokalu, miały już po dziewiętnaście lat, bo w plastyku były cztery klasy, nie trzy jak w zwykłym liceum, ale jaka to przyjemność kisić się w takie popołudnie w knajpie? Tylko plener, tylko łono natury.– Chyba już. – Jagoda niecierpliwie przestępowała z nogi na nogę. – No, daj już, się ostatni raz i przekazała koleżance papierosa.– To gdzie ten twój Maciek? – spytała, poprawiając torbę na ramieniu. W ogóle sobie nie popaliła, ale to był ostatni papieros w paczce. Miała nadzieję, że Maciek, chłopak Jagody, będzie miał fajki przy sobie. Albo że przynajmniej zaraz ruszą swoje cztery litery spod tego bloku, w którąkolwiek stronę, byleby był jakiś kiosk po drodze.– Pisał, że idzie, tylko wpadnie do domu po kasę.– Sam? Czy z kumplami?– Bo ja wiem? – Jagoda wzruszyła ramionami. – Jakie to ma znaczenie? Ważne, żeby już przylazł, bo kurzyć mi się dalej chce – dodała, wyrzucając peta do kosza. – Sprawdź, na pewno nie masz jeszcze jednego?Pokręciła głową. Była pewna. Tak samo jak tego, że wolałaby, żeby Maciek przyszedł z kimś. W grupie zawsze raźniej, a nie na doczepkę do pary. Choć Jagoda z Maćkiem zawsze zachowywali się przy niej w porządku, to i tak czuła się trochę jak piąte koło u wozu. Może trzeba było wziąć jeszcze kogoś ze szkoły? Tyle że miały iść tylko we dwie, a Maciek wyskoczył kij wie skąd.– Wojtek miał cygary – zauważyła Jagoda, pakując do ust gumę do żucia. – Szkoda, że nie poprosiłaś, by rzucił ci jednego. Byłoby jak znalazł, zanim Maciek przyjdzie. Może zadzwoń do niego, niech tu luknie po drodze. Znając Maćka, to jeszcze wieki miną, bo niby po kasę, a tu coś jeszcze wrzucić na ruszt, jeszcze może na kompa, a nawet i prysznic wziąć… Wiesz, on jeszcze ma wakacje, to inaczej czas liczy. Dopiero od października zaczyna studia.– Nie. – Pokręciła głową. Nie zadzwoni. Nie było nawet takiej opcji.– No zadzwoń, wiesz, że dla ciebie to zrobi… A właściwie to czemu nie powiedziałaś mu, że idziemy na piwo? Pokłóciliście się?– Pokłóciliśmy? Niby o co?– No, wiesz, jak to w związkach bywa…– Nie jestem w żadnym związku z Wojtkiem. – Zjeżyła się od razu. – Ile razy mam ci powtarzać?– No wiesz, patrząc na was z boku, powiedziałabym coś innego…Poczuła, że rumieniec wypływa jej na policzki. Nie potrafiła tego zatrzymać. Zawsze w najgorszym momencie, zawsze gdy powinna obojętnie wzruszyć ramionami i zażartować.– Wiesz co? Chodź lepiej do tego sklepu. Zanim ten twój Maciek przyjdzie, pięć razy zdążymy obejść – powiedziała gniewnie, odwracając się do Jagody plecami. Tyle mogła zrobić, choć dobrze wiedziała, że przyjaciółka i tak wie swoje.– Jak tam sobie chcesz, Wojtek na pewno by przyszedł, a na piwo też pewnie miałby ochotę…W tym samym momencie zza węgła bloku wyszło dwóch chłopaków w ich wieku. Od razu rozpoznała w jednym z nich Maćka.– O wilku mowa – powiedziała ponuro. W sumie to nie wiedziała, czy jeszcze ma ochotę na piwo. Nie wiedziała, czy ma ochotę na cokolwiek.– Cześć wam. – Maciek wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Cześć, Jagódko. – Cmoknął dziewczynę w policzek. – No jesteśmy, tak jak pisałem. To mój kumpel, Karol, też go naszło przy tej pogodzie na jakieś piwko.– Karol – przedstawił się drugi krótkie ciemne włosy, jasną cerę i jasnoniebieskie oczy. Jakkolwiek durnie by to zabrzmiało, Dobrochnie przez chwilę zdawało się, że są błękitne jak jezioro w lecie, jak jezioro, w którym można się zanurzyć i płynąć, płynąć bez końca…Poczuła, że czerwieni się jeszcze bardziej.– My się już znamy. – Jagoda uśmiechnęła się pobłażliwie, widząc, że koleżankę zamurowało. – A to Sława, moja kumpela z również uśmiechnął się lekko. Fale jeziora zakołysały się, obmywając delikatnie piaszczysty brzeg, jej stopy, jej ciało i twarz.– Sławomira? – spytał.– Dobrosława – poprawiła machinalnie. Jej własny głos wydawał się jej całkiem obcy. Zawsze była taka zachrypnięta? Niemożliwe.– Oryginalnie. – Uśmiech nie schodził mu z jej się wydawało, czy w jeziorze odbiły się iskierki słońca?Maciek dwa razy odchrząknął.– To idziemy na to piwo?– Pewnie, że idziemy – prychnęła Jagoda. – A tak à propos: daj fajkę, bo nam się skończyły. Sława, chcesz?Zdawało jej się, że słyszy koleżankę jak zza ściany.– Co? – spytała nieuważnie.– Fajkę chcesz?– Fajkę? Eee… tak. No tak.– Proszę. – Karol, nie spuszczając z niej wzroku, podsunął jej paczkę. – Częstuj się.– Eee… dzięki. Oddam, tylko znajdziemy jakiś kiosk.– Nie trzeba. Oddasz przy które odbijają się w błękitnej tafli. Jak jezioro, jezioro, w którym można zanurzyć się i płynąć, płynąć bez końca…Albo stracić dech i się zagarniał drogę z dwóch stron, wysuwając się wysokimi pniami, a gdyby tylko mógł, połknąłby ją w całości. Nie lubiła takich dróg, żywych tuneli, w które wjeżdżało się, nie wiedząc, co znajduje się na ich końcach i czy w ogóle gdzieś jest jakiś koniec. Szczególnie w nocy. Szczególnie gdy świat wygląda całkiem inaczej niż w rzeczywistości. W takich warunkach naprawdę nietrudno o teraz był dzień, słońcu do osiągnięcia zenitu pozostawały jeszcze prawie dwie godziny, a do przekroczenia granicy upału brakowało jednej kreski. Mimo to, gdy jej stara renówka wjechała w pierwszy leśny szpaler, poczuła na plecach zimny w kładły się na asfalcie, tańczyły i w jeden tunel się skończył, zaczął się kolejny. Znów pociemniało, znów cienie zaczęły swój szaleńczy taniec na wąskiej, krętej zginął na nocy nie było tu cieni. W nocy było tu całkiem zza kolejnego zakrętu. Znów zdawało się, że drzewa chcą spaść na samochód, że las chce pożreć i ją, i drogę, i niewielki leśny parking zastawiony w tej chwili samochodami, że aniby szpilki nie policyjną taśmę, która smętnie powiewała z wydartej metalowej barierki, i samochód, który znajdował się w dole, już zwolniła prawie do zera, praktycznie się zatrzymując. Barierka, taśma, w dole jakiś ruch. Asfalt czyściutki jak niemowlak wyciągnięty z kąpieli, zero czarnych śladów, zero Treter nie próbował w granatowym mundurze oderwał się od barierki i zrobił kilka szybkich kroków w kierunku jej samochodu. Gestem nakazał jej, by jechała dalej. Żadnych postojów, zero gapiów. Droga była przejezdna, więc trzeba jechać, a nie zatrzymywać puściła sprzęgło i ruszyła do przodu. Może gdy będzie wracała, zakończą już wszystkie czynności na miejscu wypadku, to się trochę rozejrzy. Teraz znów musiała się Krosna pozostawało kilka kilometrów. Przez te kilkanaście minut jazdy musiała przygotować się do rozmowy z Porębska, z domu Treter, jako szczęśliwa mężatka mieszkała w jednym z dwóch wieżowców koło McDonalda, niedaleko stacji Krosno-Miasto. Wszystkie wieżowce w tym mieście można policzyć na palcach jednej ręki, co nieraz było tematem żartów. Krosno, byłe miasto wojewódzkie, ma dość ciekawy układ urbanistyczny: uroczy rynek otoczony kamienicami, kilka dzielnic – blokowisk, jedna hurtowniano-przemysłowa i obrzeża z domami jednorodzinnymi – niby nic szczególnego, gdyby nie to, że nagle praktycznie w ścisłym centrum, nad przepływającym przez środek miasta Wisłokiem, można natknąć się na drewniany dom pamiętający jeszcze zapewne czasy marszałka Piłsudskiego. No i charakterystyczny układ jednokierunkowych uliczek. Gdy człowiek się w nie zaplątał samochodem, to często nie mógł wyjechać dobrych kilkadziesiąt minut. Poza tym miasto jak miasto. Nieduże, niewiele znaczące, jedno z wielu podobnych w Polsce B, czy nawet C. Ale czy gdyby tak spojrzeć na to obiektywnie, Rzeszów był przy nim jakimś metropolitalnym olbrzymem? Nie się na osiedlowym parkingu i zapaliła papierosa. Nie miała kompletnie pomysłu na tę trzeba było jednak zacząć od Karola, przemknęło jej przez głowę, choć dobrze wiedziała, że nawet gdyby tak rzeczywiście było, nie zrobiłaby tego. Odwlekałaby, przekładała, wymyślała tysiące wymówek. Karola musiała zostawić na sam koniec, gdy już nie będzie miała innych dopalił się i sparzył jej palce. Dopiero wtedy otrząsnęła się z zamyślenia. Nie miała po co tego odwlekać. Skoro już przyjechała, to i tak musiała najpierw porozmawiać z brzęknęła i zatrzymała się na siódmym piętrze. Metalowe drzwi powoli zaczęły się rozsuwać, ukazując jej oczom pomarańczowe ściany klatki schodowej. Dobrochna odetchnęła z ulgą i jednym krokiem przeskoczyła próg. Nie wiedzieć czemu nigdy nie lubiła tych blaszanych puszek sunących tunelem w górę i w dół. Nie żeby miała klaustrofobię czy czuła paniczny lęk, ale zawsze gdzieś w podświadomości pozostawała obawa, że utknie zawieszona pomiędzy piętrami lub, co gorsza, spadnie w nicość, bo akurat coś zerwie się w razem jednak kolejny raz się udało i już po chwili stała przed drewnianymi drzwiami ozdobionymi fantazyjnie rzeźbionym numerem. Gospodarz nie zadbał o tabliczkę z nazwiskiem, ale i tak była więcej niż pewna, że dobrze trafiła. Bez zastanowienia nacisnęła środku rozległo się ciche ding-dong, po którym zapadła cisza. Zacisnęła mocno zęby, z całych sił starając się nie odwrócić na pięcie i nie uciec. W mieszkaniu zastukały obcasy i drzwi otworzyły się na oścież. Nie było już odwrotu.– No jesteś nareszcie! – usłyszała karcący głos Natalii i przez chwilę poczuła się jak w liceum, gdy strofowała ją surowa wychowawczyni. – Czekam i czekam! Pewnie droga w Czarnorzekach wciąż zamknięta, a ty o tym nie pomyślałaś. Bo przez Czarnorzeki jechałaś, prawda?– Przez Czarnorzeki – przytaknęła. – Ale droga otwarta.– Otwarta? Już? – zdziwiła się. W jej głosie dało się słyszeć zniesmaczenie. – Szybko. Za zbyła ten komentarz milczeniem.– Bo jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy – perorowała dalej Natalia, nie ruszając się z korytarza. – I może pominąć wiele istotnych szczegółów. No ale co zrobimy – westchnęła, po czym spojrzała znacząco na stopy gościa. – Ściągnij buty i odczuła w środku sprzeciw, tym bardziej że gospodyni była w szpilkach, jednak posłusznie zostawiła tenisówki w wejściu. Chciała jak najszybciej załatwić to, po co przyjechała, i wyjść. Najlepiej wcześniej jakoś sprytnie wymigawszy się z tego zlecenia.– Bardzo przepraszam, że tak cię rano przycisnęłam tym Karolem, ale naprawdę bardzo, ale to bardzo zależy mi, by zajął się tym ktoś kompetentny – kontynuowała w pokoju koleżanka, bez cienia skruchy. – Zresztą dziwisz mi się? Sama widzisz, południa jeszcze nie ma, a już drogę otworzyli, ślady zajeżdżają, w ogóle był tam ktoś jeszcze na miejscu wypadku? Pewnie nie, bo po co… – Głos powoli zaczął jej się załamywać. Przygryzła wargi. – Siadaj, co tak stoisz – dodała szorstko, odwracając się i ukradkiem ocierając usiadła. Pokój był zapewne salonem. Niewielki stolik kawowy, dwa ciemne fotele, skórzana sofa. Eleganckie, wymuskane. Ściany – o dziwo błękitne. Nie rozglądała się zbyt ostentacyjnie wokół, ale już na pierwszy rzut oka wszystko było tutaj takie… Nataliowe. Uporządkowane, poukładane. Idealne.– To gdzie masz ten notes? – spytała po dłuższej chwili milczenia. Przyjść, załatwić, wyjść. I oczywiście wymigać się wcześniej.– Notes? A tak, notes. – Natalia drgnęła i odwróciła się w stronę drewnianej komody stojącej przy ścianie. Z rzeźbionym frontem, rzecz na darmo Natalia skończyła specjalizację snycerstwo jako najlepsza z ich grupy. Podała jej gruby zeszyt obity mięciutką brązową skórą z wytłoczonym na okładce rokiem. Wzdłuż grzbietu i na okładce znajdował się fantazyjny pozłacany wzór mocno inspirowany arabeskami.– To właściwie kalendarz. Ale tatko nie tylko zapisywał tam ważne spotkania i terminy, ale robił również notatki do wzięła kalendarz w dłoń i powoli otworzyła na założonej wstążką czerwca, wtorekWschód słońca: 4:13; zachód słońca: 20:58Imieniny: Barnaby, Feliksa, RadomiłyMechanikPralnia18:00 KAROL WILK, RZESZÓW!!!Nie było mowy o żadnej pomyłce. Drukowanymi, podkreślone. Po cholerę się spotkali? Co było tak ważnego w tym spotkaniu, że Treter zapisał je praktycznie na całej stronie kalendarza rozmiaru B5?– Zgłaszałaś to policji?– Oczywiście! – prychnęła. – Jak mogłabym nie zgłosić? Przecież to ewidentnie musi mieć jakiś związek! Karol nie cierpiał mojego taty, od kiedy… – Przerwała, widząc utkwiony w sobie wzrok Dobrochny. – Zresztą dobrze o tym wiesz.„Bo sama nienawidziłaś go równie mocno”, powinna była dodać. Ale nie dodała. Może to i dobrze, bo na samo wspomnienie Dobrochna miała ochotę wstać i wyjść, zatrzaskując za sobą drewniane drzwi z elegancko rzeźbionym zaczęła kartkować notes w tył, przeglądając pobieżnie zapiski.– Czym ostatnio zajmował się twój ojciec?– Właściwie… – zająknęła się Natalia – Właściwie to nie wiem. Tatko niechętnie się zwierzał. Nie chciał mieszać mnie w te sprawy, narażać i tak dalej, bo czasami były to rzeczy na granicy prawa. Sama rozumiesz, jako reporter śledczy mieszał w tym bagnie, by wszystko wypłynęło na wierzch, i wielu mafiosów miało mu to za złe…Dobrochna w ostatniej chwili powstrzymała się przed ostentacyjnym przewróceniem oczami. Gówniarskie by to było i kompletnie nieprofesjonalne. Ale ci mafiosi… śmiechu warte. Choć jedno, co musiała przyznać, znając Tretera: rzeczywiście mógł namieszać jednemu czy drugiemu i napsuć nerwów.„Kto z was wpadł na ten pomysł? Kto go namówił? Które z was go podpuściło? A może oboje?” Na samo wspomnienie gula stanęła jej w gardle.– Czyli kompletnie nie wiesz, czym zajmował się ostatnio twój ojciec?Natalia powoli pokręciła głową.– Nie. Chociaż… niedawno na imieninach jednej z ciotek wspominał coś…Detektywka pochyliła się w jej stronę zaciekawiona. Coś, coś… chociaż małe, ale żeby to było coś.– …nie wiem, nie pamiętam, czego dokładnie dotyczyła rozmowa, wszyscy już byli lekko podpici, w każdym razie wspominał coś o o kimś. Nie tego się spodziewała.– O kim konkretnie?Gospodyni się zamyśliła.– O tym znanym biznesmenie z Rzeszowa. Jak on się nazywa? Mam na końcu zdrętwiała.– Grzędowicz? – wyrwało jej się na popatrzyła na nią z zastanowieniem.– Nie, nie Grzędowicz. O, już mam! Król. Tylko jak on miał na imię?– Andrzej – odpowiedziała machinalnie. – Andrzej go nie spotkała osobiście, ale chyba każdy mieszkaniec Podkarpacia choć raz słyszał to nazwisko. Lokalny polityk, gruba ryba. Zero skrupułów, zero etyki biznesowej. Byleby się opłacało, byleby dołożyć kolejny milion na się z nim bliżej pod koniec zeszłego roku, gdy pracowała przez chwilę dla innego rzeszowskiego biznesmena, właśnie Grzędowicza. Chyba dlatego ten pierwszy od razu nasunął jej się na myśl, tym bardziej że sprawa była medialna, a ona dzięki temu, że gdzieś przypadkiem wyciekło jej nazwisko, zyskała na niej cały swój prestiż. W sumie był to dla niej korzystny zwrot, bo od razu posypały się zlecenia. Ale za to jak podejrzewała, raczej powinna być wdzięczna gadatliwej gosposi niż powściągliwemu komisarzowi Czarneckiemu i jego równie oszczędnym przecież właśnie przez ten szum medialny znalazła ją Natalia.– Konkretniej nic pewnie nie wiesz? – mruknęła pod nosem, przerzucając kolejne strony.– Nie, ale wydaje mi się, że rozmowa zeszła na ten tor, gdy rozmawialiśmy o Bieszczadach, więc bardzo prawdopodobne, że chodziło o się pod nosem. Oczywiście, bo jak Bieszczady i zielona granica, to musiało chodzić o przemyt. A może Królowi zamarzyły się wilcze skóry? Lub inwestycja w produkcję kolejnego sezonu kręconego tam popularnego serialu? Wszystko było możliwe, każda opcja jak najbardziej oczywiście przemyt wydawał się najoczywistszym rozwiązaniem. Zaraz obok handlu ludźmi.– Możliwe – zgodziła się. – Trzeba będzie to sprawdzić. Coś jeszcze?Dawna Treterówna się speszyła.– Chyba… chyba skrzywiła się nieznacznie.– Wiesz, Natalia… – zaczęła, wciąż przewracając strony w notesie. – Właściwie to nie bardzo jest się nawet czego uczepić… – Nagle jej wzrok padł na jedną z zapisanych stron. Zamarła. Dla pewności sprawdziła datę. Cholera.– Proszę, nie rób mi tego – jęknęła to słowa tak do niej niepodobne, tak niepasujące do jej charakteru, że aż podniosła głowę i popatrzyła na starą koleżankę.– Proszę, nie teraz – szepnęła jeszcze tamta błagalnie. Wyglądała na naprawdę załamaną. – Ja wiem, że różnie między nami było, ale… podobno jesteś najlepsza. A ja potrzebuję najlepszego z najlepszych. Potrzebuję wróciła do przeglądania kalendarza. Szukała jeszcze czegoś. Szukała…Jest. Mniej więcej co tydzień. Nie co do dnia, ale bardzo, bardzo końcu zamknęła notes i znów podniosła oczy. Natalia wpatrywała się w nią wzrokiem psa ze schroniska, który ma nadzieję, że weźmie się go na spacer.– Dobrze – powiedziała, choć w duchu wszystko się w niej sprzeciwiało. – Zajmę się policyjnej taśmy smętnie powiewały na zniszczonej metalowej barierce. Wokół nie było widać żywego ducha, leśny parking, ten, w który jeszcze kilka godzin temu szpilki by nie wcisnął, również był zjechała na pobocze i wyłączyła silnik. Przez dłuższą chwilę siedziała, wpatrując się w las za szybą. Cienie wciąż tańczyły, mieszając się z promieniami słonecznymi. W końcu otworzyła drzwi i powoli wysiadła. Wyglądało na to, że była tu sama – żadnych służb, żadnych gapiów. Wszystko zostało uprzątnięte, wszyscy wrócili do domów. Nie było już pewnie na co w stronę barierki, zaraz jednak się cofnęła, by zamknąć samochód na klucz. W końcu leżała w nim jej torebka, a w niej kalendarz świętej pamięci Grzegorza Tretera. Natalia by ją zabiła, gdyby ktoś przez głupią nieuwagę ukradł pamiątkę po jej „tatku”.Wróciła do barierki. Przeszła na drugą stronę i zaczęła schodzić po stromym zboczu. Połamane gałęzie, drobne krzaki i kilka metrów niżej drzewo. Grube, stare drzewo z rozpłatanym po uderzeniu pniem. Mogła tylko się domyślać, jak musiał wyglądać samochód momencie las jakby pociemniał. Zrobiło się bardzo cicho, nie licząc samochodów przemykających zaledwie kilkanaście metrów wyżej po drodze Krosno– poczuła dreszcz przelatujący po zginął Grzegorz znów zatańczyły, obejmując strzaskany fragment lasu. Gdzieś w gęstwinie odezwał się ptasi świergot. Wszystko wracało do życia. Nie było czasu na uczucie zaczęło przepełniać ją od środka. Zachciało jej się wymiotować. Czym prędzej wróciła do samochodu, z trudem powstrzymując mdłości. Nim ruszyła w kierunku Rzeszowa, poczuła, że jedyne, co jej teraz pomoże nie myśleć o Grzegorzu Treterze, to papieros. I rzeczywiście tak było, przynajmniej po choć wiedziała, że w sytuacji, kiedy ma zająć się tą sprawą, to bardzo, bardzo źle, to i tak przez całą drogę powrotną w głębi duszy kołatała jej tylko jedna myśl: dobrze mu tak, w domu, na spokojnie, przy kolejnej filiżance czarnej kawy z kawiarki ponownie przejrzała kalendarz z zapiskami dziennikarza. Strona po stronie próbowała wyłapać jakiś ciąg myśli, zdarzeń zarówno sprzed kilku dni przed jego śmiercią, jak i sprzed miesięcy. Mimo że poświęciła temu zarówno wczesne, jak i późne popołudnie, niewiele skupiła się na ostatnim tygodniu życia Grzegorza Tretera, licząc, że może właśnie w tym czasie tuż przed śmiercią znajdzie jakiś punkt zaczepienia. Niestety akurat ten czerwcowy tydzień był pusty, nie licząc tego jednego dnia i lakonicznych zapisków: MECHANIK oraz PRALNIA. Przy czym z tych dwóch informacji jedynie ta pierwsza stwarzała jakieś nadzieje, choć bardzo nikłe. Na podstawie numeru telefonu szybko odkryła, o który punkt naprawy samochodów chodzi, i postanowiła odwiedzić go jutro z samego rana. Kogo jak kogo, ale akurat Grzegorza Tretera powinni pamiętać, bo o jego wypadku trąbiły wszystkie mniejsze i większe serwisy oczywiście ostatnia notka w tym dniu. Oraz ta, na którą zwróciła uwagę u myśląc, chwyciła za telefon i wyszukała w kontaktach numer, który sama, nie wiedząc czemu, wklepała pewnego listopadowego wieczoru. Numer, na który, jak sądziła, nigdy już nie zadzwoni.– Tak? – usłyszała w słuchawce znajomy oczy.– Po co, do jasnej cholery, spotykałeś się z Treterem?Sekunda ciszy. Może nawet mniej.– Psychoterapeuta mi powieki, zmarszczyła brwi. Psychoterapeuta?– Chodzisz na psychoterapię?– Chodzę. Dziwisz mi się? Sama oczywiście, do cholery, że chodziła. Jak mogła po tym wszystkim nie chodzić?– Ale to było dwanaście lat Nawet nie widząc go, wiedziała, że właśnie szuka papierosa. Lada moment usłyszy ciche pstryknięcie zapalniczki.– No widzisz, ty chodziłaś dwanaście lat temu, ja chodzę teraz, tak bywa. Tylko dlatego do mnie dzwonisz? Może chcesz numer? Bardzo porządny facet, zna się na rzeczy. Już prawie uwierzyłem, że to nie moja całkowicie jego uwagę.– Wiesz, że Treter nie żyje?– Wiem.– Była u ciebie policja?– Była. A właściwie skąd ty to wszystko wiesz? – zainteresował się nagle.– Natalia do mnie dzwoniła. Podobno miał zapisane spotkanie z tobą w notesie. – W sumie niewiele minęła się z zapalniczki. Nie pomyliła się.– Sukinsyn – powiedział i się zaciągnął. – Nawet po śmierci nie da mi nie skomentowała. Ale akurat tutaj miał pełną rację. Grzegorz Treter nawet po śmierci postanowił zaleźć im za skórę. Jakby było mu mało.– Co robiłeś wczoraj wieczorem i w nocy?– A co się robi w nocy? Spałem.– A wieczorem?– Pracowałem.– Pracujesz jeszcze w Gurdeksie? – zaciekawiła się.– Nie. Po tym wszystkim zrobiła się tam niezdrowa atmosfera. Zwolniłem się w lutym. Zostałem wolnym strzelcem, powiedzmy.– Gdzie spotkałeś się z Treterem?– W Kawie Rzeszowskiej, a co?„Pstro”, miała na końcu języka.– O czym rozmawialiście?– O winie, karze i przebaczeniu. – W jego głosie wyczuła nutkę ironii. – Nie mieliśmy innych tematów. Nie iskrzyło między zębami. Iskrzyło!– I potem grzecznie wróciłeś do domku, praca, kolacja, myciu i spanko?– Oczywiście.– I pewnie nie wiesz, co robił po waszym spotkaniu?– A skąd, do diabła, miałbym wiedzieć – zdenerwował się. – Zapewne wrócił do Krosna i po drodze rozjebał się w Czarnorzekach. Co to zresztą, do kurwy nędzy, za przesłuchanie, Sława? Nie zapędzasz się? Do psiarni wstąpiłaś?– Nie wstąpiłam.– To po cholerę ci to wszystko wiedzieć? Tylko nie mów, że badasz okoliczności śmierci tego sukinsyna. Naprawdę…– Nie – przerwała mu. – Nic mnie nie obchodzi, czy Treter sam wrąbał się w drzewo, czy ktoś w tym mu pomógł. Chciałam tylko wiedzieć, po co się z nim spotykałeś.– To już wiesz. Tyle?– telefon na stół. Wcale nie była na siebie zła za to kłamstwo. Tym bardziej że była więcej niż pewna, że od Karola usłyszała również że z pewnością cotygodniowe spotkania oznaczone inicjałami i godziną nie były inicjowane żadną iskierki migotały na przepływających falach Wisłoka. Jasne iskierki odbijały się także w błękitnych oczach. Wpatrywała się w nie jak zahipnotyzowana, nie widząc nic poza nimi: ani Jagody, ani Maćka, siedzących tuż obok na zwalonym pniu drzewa, ani trzymanej w ręku prawie pełnej niebieskiej puszki piwa Leżajsk, ciepłej już od popołudniowego słońca. Błękit oczu, iskierki, uśmiech. Jezioro, w którym można się zanurzyć, ktoś, przy kim można się zapomnieć.– Lubisz kino? – spytał nieoczekiwanie. – Moja siostra pracuje w kadeku i mam bilety na jutrzejszy wieczór.– Lubię – odpowiedziała.– To jesteśmy umówieni?– było ważne na którą, na co, czy ktoś jeszcze z nimi idzie. Błękit oczu, iskierki, uśmiech. To się liczyło.– To super. – Znów uśmiechnął się w ten sposób, że poczuła nogi zmieniające się w nie siedziała, z pewnością by się przewróciła.– oczu, iskierki, uśmiech. Uśmiech, błękit oczu, 213 czerwca, czwartekDalsza część dostępna w wersji pełnejSpis treści:OkładkaKarta tytułowaPROLOGROZDZIAŁ 1ROZDZIAŁ 2 ROZDZIAŁ 3 ROZDZIAŁ 4 ROZDZIAŁ 5 ROZDZIAŁ 6 ROZDZIAŁ 7 ROZDZIAŁ 8 ROZDZIAŁ 9 ROZDZIAŁ 10 Redaktorka prowadząca: Marta BudnikWydawczyni: Justyna ŻebrowskaRedakcja: Ida ŚwierkockaKorekta: KorektArt, Adam OsińskiProjekt okładki: Kav StudioZdjęcie na okładce: © Mateusz / © Anthony Cantin / © 2022 by Anna KusiakCopyright © 2022, Wydawnictwo Kobiece Łukasz KierusWszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest elektroniczneBiałystok 2022ISBN 978-83-67335-50-8Grupa Wydawnictwo Kobiece | zlecenie przygotowała Katarzyna Rek . 277 238 481 280 430 408 73 114

twój widok mnie rozpala i dobrze o tym wiesz