Harry wyciąga rękę do Williama Rozmowa Harry'ego i Williama na pogrzebie Po wywiadzie Harry’ego i jego żony księżnej Megnan u Oprah Winfrey doszło do jednego z największych kryzysów w rodzinie królewskiej ostatnich lat. Książęca para opowiedziała amerykańskiej gwieździe o tym, co przeżyli w ostatnich latach.
Wyczytałam gdzieś, że powinien nas dopaść po siedmiu latach bycia razem, nie wiem jednak, czy powinnam była liczyć ten czas od momentu, w którym powiedzieliśmy sobie sakramentalne "tak", czy też od pierwszej randki. Bo nie mieliśmy na niego czasu? Bo wieczory wypełniało nam kołysanie do snu, dni - godzenie nauki, pracy i dalszego kołysania, tym razem do popołudniowej drzemki, a jednocześnie życie oszczędziło nam dramatycznych wydarzeń i sytuacji bez wyjścia?... Małżeński kryzys. Nie kłótnia o nieodkładanie rzeczy na swoje miejsce. Nie dyskusje na temat tego, kto ostatnio zmywał naczynia albo w jaki sposób spędzić urlop, skoro jedno chce w góry, a drugie nad morze. Prawdziwy kryzys z prawdziwymi wątpliwościami, trudnymi pytaniami jeszcze trudniejszymi odpowiedziami. Nie wiem, dlaczego nas ominął. Nie wiem, czy jest jeszcze przed nami, bo choć za kilka dni będziemy świętować trzynastą rocznicę ślubu, wierzę że przed nami jeszcze dużo wspólnego czasu, śmiechu, kłótni i okazji do tego, by się godzić. Przeczytaj też: Z mężem jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi >> Zastanawiałam się ostatnio, jaki jest przepis na udany związek (a w udanym związku też mogą zdarzać się kryzysy - to od razu jasno zaznaczam). Odpowiedzi na to pytanie starają się udzielić przeróżne poradniki i kursy. Dla mnie jest ona prosta, bo zawiera się w sumie w trzech wyrazach: miłość, przyjaźń i dojrzałość. Miłość oznacza, że chcę czyjegoś dobra, nawet wtedy gdy mnie wkurza, bo nie słucha kiedy opowiadam dłuuugą historię o trudnym dniu w pracy. Miłość oznacza, że jestem gotowa do poświęceń - i nie mówię tu wcale o wielkich deklaracjach i gotowości oddania życia, jeśli ktoś zagrozi mi jego odebraniem. Mówię o rzeczach codziennych i bardzo prostych: o zrobieniu jego ulubionej kawy w moim ulubionym kubku z niebieską stokrotką. O powstrzymaniu się od marudzenia, gdy wymyśli sobie wyjazd na koncert punkrockowej kapeli właśnie wtedy, gdy planowałam wypełnianie planu pięcioletniego pod tytułem "cała rodzina sprząta chałupę". O dawaniu wolności i przyjmowaniu tego, w czym się różnimy. Bo to są drobiazgi, a nas łączy dużo więcej. Wspólna codzienność nie byłaby też łatwa, gdybyśmy nie byli przyjaciółmi. To przyjaźń sprawia, że lubimy spędzać razem czas. To na ramieniu najlepszego przyjaciela wypłakuję się w chwilach, gdy cały świat mnie nie rozumie i cały świat jest bez sensu. W przeciwny sposób - dzięki temu cały świat przestaje mieć znaczenie. Ale przyjaźń to nie tylko wzruszające chwile i piękne słowa. To również trudności, które pokonujemy wspólnie, jako jedna drużyna. To szczerość, dzięki której możemy ponarzekać i na problemy, i na siebie nawzajem. I poczucie humoru, czyli coś, co ratuje nas niekiedy w sytuacjach, gdy jesteśmy o krok od małżeńskiego dramatu. Fajnie jest wtedy pośmiać się ze sobą i z siebie nawzajem. Fajnie jest złapać odpowiedni dystans. Miłość i przyjaźń to jednak za mało, by zbudować związek, w którym mimo niedających się uniknąć tarć, sprzeczek i konfliktów, obie strony będą szczęśliwe i spełnione. Potrzebna jest jeszcze dojrzałość, czyli umiejętność brania odpowiedzialności za swoje decyzje. Ba! - umiejętność podejmowania decyzji w ogóle. Mam wrażenie, że to sztuka, która staje się coraz trudniejsza, bo łatwiej żyć w wiecznym zawieszeniu, czekać aż życie samo się ułoży, aż ktoś zdecyduje za mnie. Może właśnie dlatego na ślubnym kobiercu stajemy w coraz późniejszym wieku, a termin "późne macierzyństwo" oznacza coś zupełnie innego niż 20 lat temu? W opublikowanym na blogu niedawno wywiadzie z Magdaleną Misztak-Hola padły słowa o tym, że mężczyzna żeni się nie tylko z taką kobietą, jaką widzi: z blondynką, brunetką, chudą czy przy kości. Mężczyzna żeni się też z jej... cyklem. Niektórych to wyrażenie może dziwić, inni mogą się z nim nie zgadzać. Dla mnie jest bardzo trafne, nie tylko zresztą w kontekście stosowania naturalnych metod planowania rodziny. Mój mąż ożenił się ze mną taką, jaka jestem, wliczając w to również wynikające z mojej fizjologii zmiany samopoczucia. Poślubiając siebie, poślubiliśmy jednocześnie nasze historie rodzinne, doświadczenia, zranienia i trudności. Poślubiliśmy też nasze marzenia, tak niekiedy różne, a tak ważne... Wiem, że zabrzmi to jak najbardziej banalny banał na świecie, ale to właśnie nasze marzenia i pragnienia sprawiają, że życie nabiera smaku. Z części tych marzeń w naturalny sposób trzeba zrezygnować, ale niektóre można próbować spełniać. Można dawać do tego przestrzeń mężowi czy żonie, pomagając im w realizacji tego, o czym zawsze marzyli, a co sprawia, że aż błyszczą im się oczy, gdy o tym mówią. A potem doświadczać radości, która jest jedyna w swoim rodzaju - gdy patrzy się na kogoś, kogo się kocha, i widzi się jego szczęście (nawet jeśli nie zawsze się to szczęście rozumie). O prawdziwych małżeńskich kryzysach wiem niewiele. Absolutnie nie czuję się uprawniona do tego, by na ich temat pisać. Moje dzisiejsze refleksje to raczej owoc wdzięczności i zachwytu tym, w jaki sposób Pan Bóg prowadził nas przez trudności i wyzwania. Nie wiem, w jaki sposób On to robi, ale robi to dobrze! Dla tych, których doświadczają trudności w swoich związkach, nie mam żadnych złotych rad ani gotowych recept. U nas sprawdza się właśnie ten przepis: miłość, przyjaźń, dojrzałość. Dwóm pierwszym można stwarzać w codzienności odpowiedni klimat, by mogły się rozwijać. Z ostatnim może być większy problem, bo dojrzałość to cel, który w pewnym sensie zawsze jest przed nami. O ile tylko chcemy uczyć się na swoich błędach, rozwijać i wzrastać, mamy na to szansę. Tyle że zawsze dotyczy to nas, a nie drugiej osoby (w której zdarza nam się widzieć więcej błędów czy przestrzeni do rozwoju i wzrostu niż u nas...). Pojawiające się czasem w sprzeczkach: "bo Ty zawsze...", "bo Ty nigdy..." można więc starać się zamieniać na pytanie o to, na mnie nigdy albo zawsze działa jak płachta na byka lub dotyka dawnych zranień. W ten sposób można małymi krokami lepiej poznawać siebie i swoje potrzeby, lepiej rozumieć swoje zachowanie i mieć dzięki temu więcej cierpliwości - najpierw dla siebie, a potem też dla tego, co w mężu jest zawsze, nigdy lub zazwyczaj nie w porę. Kto wie, może to również droga, która prowadzi do umocnienia miłości i przyjaźni. Jeden plus jeden równa się dwa - tyle mówi matematyka. W matematyce wszystko jest proste (choć dla niektórych, jak dla mnie niewiele jest zrozumiałe). W życiu bywa inaczej. U nas po kilku latach z liczby dwa zrobiło się dwa do potęgi drugiej. Znam pary, u których po jakimś czasie wyniku 1+1 zrobiło się...zero. I nie ma na to prostej rady ani drogi, która bez zakrętów i wybojów doprowadzi do celu. Wierzę jednak, że małżeństwo to nie coś, co nam się przytrafia - to nasz kawałek poletka, na którym zasiewamy to, co dobre i to, co w nas słabe. To nasz wspólny wysiłek, starania i odpowiedzialność. I wspólna radość, gdy pomimo chwastów, które zawsze się zdarzają, możemy widzieć jak kiełkuje, rozkwita i owocuje dobro. Wpis ukazał się pierwotnie na blogu chrześcijańskiej mamy Majki Moller - aktywnej zawodowo mamy dwójki dzieci, dentystki i magister psychologii. Od lat zakochanej w swoim mężu, od zawsze i z wzajemnością - w życiu i górach. Współautorki książki "Ile lat ma Twoja dusza?" Po latach odnowił relacje z matką. Prowadził hurtownię ze swoim wspólnikiem, Robertem Kozielskim. Był niezadowolony, gdy Maria zajmuje jego miejsce w roli prezesa przetwórni po Zenonie Łagodzie, przez co przeżywał kryzys w małżeństwie i wyprowadził się z domu.
Czy dla dziecka rzeczywiście lepiej będzie jeśli się rozwiedziecie? Tak twierdzi psycholog i autorka szerokich badań na temat rozwodów, która zanim je wykonała była… zwolenniczką rozwodów. Po wnikliwym przyjrzeniu się tematowi, zmieniła zdanie. Twierdzi, że to bardzo źle, że wystarczy kryzys w małżeństwie i już się rozstajemy, choć często ranimy w tym wszystkim dzieci. Bardziej niż nam się wydaje... Czy nie traktujemy zalecenia „lepiej się rozejść, bo dzieci cierpią przez kłótnie rodziców” trochę… na wyrost? Zgodnie ze statystykami, w 2021 roku rozwiodło się o 14% więcej par niż w 2020. Co robić w wypadku kryzysu w małżeństwie? Jeszcze kilka lat temu wiele osób sądziło, że rozwód rodziców jest jednym z najbardziej traumatycznych dla dziecka wydarzeń. Czasem nawet problemy tak poważne, jak zdrada, nie przekonywały partnerów do rozstania właśnie z uwagi na szeroko rozumiane dobro dzieci. Dzisiaj coraz częściej „idziemy” w inną stronę, twierdząc, że to właśnie rozwód jest dla dziecka mniejszym złem. Tłumaczymy, że przecież dziecko widzi konflikty, przeżywa je, cierpi. Więc gdy pojawia się kryzys w małżeństwie – lepiej się rozejść. Czy jednak odrobinę nie dorabiamy sobie idei do własnych planów? Przeczytaj: Kryzys w związku: jak przetrwać ciężkie chwile? Spis treściKryzys w małżeństwie: dla dobra dziecka lepiej się rozwieść?Mity o rozwodzie i ich wpływie na dzieciJak rozwód wpływa na dzieci?Zostać wbrew sobie, mimo wszystko? Rozwód a podział opieki nad dziećmi Kryzys w małżeństwie: dla dobra dziecka lepiej się rozwieść? „Rozwód jest najgorszą krzywdą, jaką możecie wyrządzić swojemu dziecku” - to słowa, które padły z ust Judith S. Wallerstein, kiedy zdecydowała się ona opublikować wyniki swoich badań w książce „The Unexpected Legacy of Divorce: The 25 Year Landmark Study”. Autorka książki przed zakończeniem swoich badań była… zwolenniczką rozwodów. Podobnie, jak wiele innych osób uważała, że bycie ze sobą nieco na siłę, gdy pojawiają się częste kryzysy w małżeństwie, jest dla dziecka czymś gorszym, niż fakt rozejścia się rodziców. Po publikacji diametralnie zmieniła zdanie, powołując się na szokujące wyniki swoich badań. Dowiedz się: Jak rozmawiać z dzieckiem o rozwodzie? Okazuje się, że dzieci rozwodników funkcjonują gorzej niemal w każdej dziedzinie życia. Począwszy od radzenia sobie ze stresem, poprzez wyniki w szkole i później – w pracy, a także pewność siebie czy nawiązywanie relacji międzyludzkich, w końcu po własne związki. Jak dokładnie uzasadnia swoje wyniki autorka książki? Można to wyjaśnić, obalając jednocześnie dwa popularne mity na temat wpływu rozwodu na życie dzieci. Mity o rozwodzie i ich wpływie na dzieci Pierwsza teoria, w którą chętnie wierzymy, to ta, iż szczęśliwy rodzic to szczęśliwe dziecko. Innymi słowy – jeśli ulgę czuje mama, to i jej kilkuletni synek też powinien ją czuć. Niestety, okazuje się inaczej – rozwód to dopiero początek nieszczęśliwego życia dziecka. Potencjalny „lepszy etap”, gdy rodzic znajduje sobie nowego partnera, jest dla malca początkiem kolejnych stresów. Drugi mit dotyczy tego, iż dzieci cierpią najbardziej w „najgorętszym” etapie rozwodu. To mylne przekonanie, które generalizuje reakcje dzieci z reakcjami dorosłych. Dla dzieci całe późniejsze życie jest już tym „gorszym”, często wiąże się z usilnymi, wiecznymi nadziejami (trwającymi do dorosłości), że rodzice jednak do siebie wrócą. Czytaj: Nadopiekuńczość powodem do zdrad? Mężczyźni zdradzają, bo kobiety poświęcają uwagę dzieciom >> Jak rozwód wpływa na dzieci? Warto też przytoczyć wnioski z szeregu innych badań, które wyjaśniają wpływ rozwodu na dzieci. Jak bardzo cierpią maluchy rozwiedzionych rodziców? Dzieci rozwodników rosną w poczuciu winy, często nawet wyjaśnienia rodziców nie są w stanie całkowicie wyeliminować tego uczucia Mają więcej problemów z nauką Częściej diagnozuje się u nich depresję Nie rozumieją rozwodu rodziców jako „drugiej szansy”, ale stanowi on dla nich ich własny „koniec świata” Prawie zawsze mają poczucie odrzucenia Cierpią z powodu mniejszej częstotliwości kontaktów z drugim rodzicem. Nawet, jeżeli kontakt ten jest lepszy jakościowo (tata bardziej skupia się na dziecku, gdy widzi je cztery godziny tygodniowo), to dla dziecko jest to opcja gorsza, niż kiedy tata po prostu jest obok na co dzień (nawet, jeśli drzemie czy ogląda telewizję, a nie bawi się z malcem). Sprawdź: Tata biologiczny a nowy partner mamy. Jak wytłumaczyć dziecku nową sytuację? Zostać wbrew sobie, mimo wszystko? Oczywiście, może tutaj pojawić się pytanie: „czy w takim razie należy pozostać w nieudanym związku nawet, jeśli on pije/bije/zdradza, a cała rodzina cierpi?”. Tutaj znów mamy jednak do czynienia z uogólnieniem. W 2010 roku powodem zdecydowanej większości rozwodów (45 proc.) była „niezgodność charakterów”, kolejny jest alkoholizm (21 proc.), a dopiero potem pojawia się zdrada (17 proc.). Nawet zakładając, że w tej większości nie każdy mówił prawdę i powody rozwodów były poważniejsze, to jednak nadal trzeba uznać, że rozwodzimy się raczej ze stosunkowo błahych powodów – częste kłótnie, nieporozumienia, „wypalenie się” namiętności. I tutaj należy się już zastanowić, czy rzeczywiście nie krzywdzimy dziecka. Sprawdź: Czy bycie razem dla dobra dziecka ma sens? Co zatem robić? Zdaniem specjalistów – nie podejmować decyzji tak pochopnie. Korzystać z różnych form wsparcia, pomocy psychologicznej, terapii. Szukać kompromisów i sposobów na ratowanie małżeństwa, zamiast zasłaniać się „dobrem dziecka, które nasłucha się kłótni”. Nie wszystko bowiem jest takie, jakie nam się wydaje.
Polskie małżeństwa przechodzą kryzys. Związek małżeński coraz częściej przypomina spółkę, w ramach której każdy z partnerów przez pewien czas doświadcza poszukiwanej satysfakcji Adrianowi i Anicie nie wyszło? Niepokojące nagranie „Ślub od pierwszego wejrzenia” Finał programu „Ślub od pierwszego wejrzenia” coraz bliżej. W ostatnim odcinku pary będą musiały zdecydować, czy pozostają w małżeństwie, czy też decydują się na rozwód. W 11. odcinku show okazało się, że ulubieńcy widzów Anita i Adrian są poróżnieni. O co chodzi? Czy ich małżeństwo przetrwa kryzys? Melania Trump o romansach męża: Mam ważniejsze sprawy na głowie Melania Trump udzieliła wywiadu ABC News. Stwierdziła, że nie skupia się na pogłoskach o romansach jej męża Donalda Trumpa. – Wiem, co jest dobre, a co złe, co jest prawdą, a co jest kłamstwem. Nie jest to przedmiotem mojego zainteresowania. Jestem matką i pierwszą damą. Mam na głowie o wiele ważniejsze rzeczy do zrobienia – zaznaczyła. Andrzej Duda komentuje plotki o kryzysie w swoim małżeństwie. Po raz pierwszy zabrał głos Od dłuższego czasu media spekulują o ochłodzeniu relacji między prezydentem a jego żoną. Wreszcie Andrzej Duda uciął krążące plotki! O małżeńskim kryzysie, zapewnia, nie ma mowy! Justyna Żyła o swojej nagiej sesji. Żałuje? W czerwcowym numerze „Playboya" rozebrała się Justyna Żyła, żona polskiego skoczka narciarskiego Piotra Żyły. Jej decyzja wywołała spore zamieszanie. Wielu internautów pozwoliło sobie na ostrą krytykę. Zwłaszcza, że Justyna od kilku miesięcy prosiła media o uszanowanie prywatności... Teraz żona skoczka wyznała, dlaczego rozebrała się w magazynie dla panów. Joanna Krupa: o miłość trzeba walczyć Wiadomość o kłopotach małżeńskich Anji Rubik zasmuciła jej największą rywalkę Joannę Krupę. Gwiazda „Top Model” przyznaje, że jej również nie jest łatwo być żoną Smutna rocznica ślubu Chodakowskiej 25 września Ewa Chodakowska i jej maż Lefteris Kavoukis powinni obchodzić swoją drugą rocznicę ślubu. Powinni, ponieważ tak się złożyło, że o niej zapomnieli! – „W natłoku obowiązków (dziś od 7:30 byłam już na planie zdjęciowym) oboje zapomnieliśmy i bijemy się w piersi" – napisała gwiazda na swoim profilu na instagramie. Mąż Eltona Johna ma kochanka? Elton John podejrzewa, że jego mąż David Furnish go zdradza. Czy Danny Williams jest ich wspólnym przyjacielem, czy kochankiem Furnisha? Halle Berry na skraju rozwodu W małżeństwie hollywoodzkiej aktorki nie dzieje się dobrze. Halle Berry postawiła agresywnemu mężowi ultimatum: albo pójdzie na terapię, albo wezmą rozwód. Jopek nadal widuje się z kochankiem! Małżeństwo Anny Marii Jopek (43 l.) i Marcina Kydryńskiego (45 l.) rok temu przechodziło ciężkie chwile. Piosenkarka była widywana w towarzystwie swojego muzyka, z którym została uchwycona w czułych objęciach. Teraz znów mają kontakt... Ich związki przeżywają kryzys. Ranking Życie gwiazd to nie (zawsze) bajka, dlatego czasami się zdarza, że ich związki trafiają na uczuciową mieliznę. Oto znane pary, które w ostatnim czasie dopadł kryzys. Potocka o kryzysie w związku z Nowickim: Raz jest lepiej, a raz... Nie ma żadnego kryzysu? Małgorzata Potocka skomentowała doniesienia prasowe na temat rzekomych problemów w małżeństwie z Janem Nowickim Tak Rozenek zaniedbywał żonę. Wyrzucał sobie, że nie fundował jej... Kryzys w małżeństwie Małgorzaty Rozenek i Jacka Rozenka rozpoczął się przed emisją programu "Perfekcyjna Pani Domu". Świadczy o tym ostatni wpis Jacka Rozenka na jego blogu. Aktor przyznał tam pośrednio, że zaniedbywał żonę. W jaki sposób? Wyrzucał sobie np., że nie funduje żonie całonocnych wypraw samochodem, by obejrzeć wschód słońca nad morzem Kryzys w małżeństwie Cichopek i Hakiela Czarne chmury zawisły nad małżeństwem Katarzyny Cichopek (30 l.) i Marcina Hakiela (29 l.) Kryzys w małżeństwie Cichopek Uważani są za idealne, godne naśladowania małżeństwo. Okazuje się jednak, że związek Kasi Cichopek (29 l.) i Marcina Hakiela (28 l.) nie jest wolny od problemów. Jak twierdzą informatorzy Faktu, pomiędzy małżonkami coraz częściej dochodzi do napięć... Orleańska była o krok od rozwodu Joanna Orleańska i jej mąż w pewnym momencie swojego małżeństwa byli o krok od rozwodu. Ich związek został wystawiony na próbę, bo oboje byli bardzo zapracowani. Parze udało się jednak pokonać kryzys 1 Kupony rabatowe
Witam, mam 30 lat jestem mamą dwóch cudnych chłopców i żoną, do niedawna szczęśliwą. Do niedawna, ponieważ od jakiegoś czasu przestaliśmy z mężem rozmawiać, dodam ze mąż pracuje za granicą juz 5 lat a w sumie 8 jesteśmy małżeństwem.
W ubiegłym roku do sal sądowych ruszyło ponad 20 tys. małżonków z kilkunastoletnim stażem. W najbliższych latach będzie ich więcej, bo słyszą: źle ci? Rozwiedź się. Dzieci podrosły, ruszaj na poszukiwanie szczęścia. I nikt nie podpowiada, co zrobić, żeby poszukać tego szczęścia w starym składzie. – Stare małżeństwa nie są sexi – ktoś rozmawiał za moimi plecami, kiedy stałam przed restauracją „Łóżko” w Jastarni i oglądałam wiszące w witrynie wystawowej zdjęcia małżonków z 50-letnim stażem. Obejrzałam się. Za mną stali dwudziestoparolatkowie. On i ona. Objęci. Po obrączkach na palcach sądząc, małżonkowie. W porównaniu z tymi na zdjęciach, z minimalnym stażem. – Co jest najlepszym klejem dla związku? – zastanowili się, kiedy zapytałam, na czym zamierzają zbudować wieloletnią i trwałą relację. – Namiętność i ciekawość siebie! Motyle w brzuchu na swój widok, to, że możemy ze sobą gadać godzinami… – A co jeśli, to wszystko się skończy? Co, kiedy motyle odlecą, różowe okulary opadną? Jak się wtedy ratować? Jak odbudować związek – dopytywałam. – A dlaczego miałoby się nam nie udać? – odpowiedzieli pytaniem. – My na pewno się nie rozwiedziemy! Jesteśmy jedyni w swoim rodzaju i nigdy tego sobie nie zrobimy! Bezpieczeństwo nie tak ważne Pewnie to samo powtarzało sobie ponad 65 tys. małżeństw, które rozpadły się w ubiegłym roku. Jedna trzecia z nich po kilkunastu latach małżeństwa. Te rozwody urodzonych w latach 70-tych to nic dziwnego, bo w pokoleniu wyżu demograficznego o wiele wyraźniej widać charakterystyczną dla naszych czasów zmianę koncepcji małżeństwa. I płynącą z tej zmiany dezorientację. – Moi rodzice mieli jasny podział ról w małżeństwie – usłyszałam od jednego z nich, urodzonego w 1972 roku. – Tata pracował, mama siedziała w domu i wychowywała dzieci. Nie wymagali od siebie nie wiadomo czego, jej wystarczało do szczęścia, że on nie pił i zarabiał na dom. On chwalił, że ona dobrze gotuje i urodziła mu zdrowych synów. Innymi słowy, małżeństwo było, jak trafnie nazywa to Esther Perel, autorka bestsellerowej książki „Kocha, lubi, zdradza” „umową na całe życie, z niewieloma możliwościami rozwiązania jej. Przysięgali na dobre i na złe, dopóki śmierć ich nie rozłączy. Na szczęście dla niektórych śmierć przychodziła wcześniej niż obecnie”. – Dzisiejsi małżonkowie w kryzysie i z kilkunastoma laty pożycia małżeńskiego mają o wiele trudniej. Kultura masowa wmówiła nam, że małżonek musi stać dla współmałżonka całym światem. Stare, dobre poczucie bezpieczeństwo i przynależność nie są już tak ważne jak przyjaźń, dobry seks, wspólne poznawanie świata i samych siebie, ciągły rozwój najlepiej w tym samym rytmie – usłyszałam od jednego z wieloletnich i w kryzysie. – Ale przede wszystkim, dziś w cenie jest bycie nieustannie uszczęśliwianym. Nie jesteś szczęśliwy? Szukaj tego gdzie indziej! I nie użalaj się nad sobą, tylko zabieraj manatki i ruszaj na poszukiwanie nowej relacji i nowych motyli w brzuchu. – Ale co zrobić, kiedy nie chcę szukać gdzieś indziej i innego? – usłyszałam od Joanny, którą spotkałam podczas obchodów Międzynarodowego Tygodnia Małżeństwa w Jastarni. – Gdzie szukać pomocy w ponownym scaleniu rozpadającego się, wieloletniego związku? Rynek odpowiada na tą dezorientację i zapotrzebowanie. Najczęściej, niestety, rosnącym w szybkim tempie rynkiem managerów od ratowania związków, czy domorosłych specjalistów do spraw relacji damsko-męskich. To tylko fragment artykułu o stanie małżeństw i specjalistów od ratowania związków. Całość przeczytasz w najnowszym wydaniu „Newsweeka” – już w kioskach i na Newsweek Plus pierwszy kryzys przychodzi najczęściej po 3-5 latach od zawarcia małżeństwa, drugi poważny kryzys pojawia się zazwyczaj po 14 latach małżeństwa, najczęstszymi powodami rozwodu są: zdrada, niezgodność charakterów, dzieci z poprzedniego związku, choroby (np. alkoholizm), problemy finansowe. Aspekty, o które warto walczyć W środku: Wiele par przeżywa kryzys w małżeństwie po urodzeniu dziecka. Co zrobić, aby go uniknąć? Poznaj jeden, skuteczny sposób. Byli w sobie szaleńczo zakochani. Wzięli ślub, głęboko przekonani o tym, że chcą spędzić ze sobą resztę życia, wspierać się w radosnych i trudnych chwilach. Po kilku miesiącach przyszły pierwsze rozczarowania, zmęczenie dużą ilością obowiązków w pracy i niewielkie starcia w relacji – jednak wciąż wierzyli, że są ze sobą na dobre i na złe. Naturalną konsekwencją było urodzenie dziecka. Czekali na nie oboje. Widzieli w nim przedłużenie swojej miłości, dopełnienie ich małej rodziny. Pierwsze chwile były huśtawką różnorodnych emocji. Radość z pojawienia się w ich życiu małego człowieka, obawa o to, czy się dobrze rozwija, zmęczenie związane z niewielką ilością snu. Po kilku miesiącach coś zaczęło się zmieniać. Na gorsze. Ona była całkiem pochłonięta potrzebami dziecka: trzeba je przewinąć, nakarmić, ponosić, zabawić, ululać do snu… Brakowało jej czasu na spokojną, gorącą kąpiel, wypicie ciepłej kawy czy poczytanie książki w samotności. Po ogarnięciu prania i sprzątnięciu minimalnej ilości rzeczy padała wieczorem zmęczona na łóżko, marząc tylko o tym, aby się wyspać. On nieudolnie próbował jej pomagać przy dziecku. Łapała się za głowę, kiedy patrzyła na to, jak je trzyma na rękach. Głośno upominała go, kiedy chciał dać czteromiesięczniakowi kawałek mięsa do jedzenia. Pojękiwała ze strachu, kiedy, bawiąc się z nim, podrzucał je do góry i mówiła: Daj mi go już, proszę, bo coś mu w końcu zrobisz! Po dwóch latach od urodzenia dziecka zauważyła, że jej małżeństwo przeżywa kryzys. Jej mąż coraz później wracał z pracy, a kiedy był w domu, siadał do komputera i spędzał z nimi niewielką ilość czasu. Niechętnie zostawał sam z dzieckiem. Nie czuła z jego strony żadnego wsparcia i pomocy. Jakby go w ogóle nie było. Zero rozmów, zero bliskości fizycznej, zero bliskości emocjonalnej. Dwoje obcych sobie ludzi pod jednym dachem. Masz wpływ na Wasz związek Czy wiesz, co decyduje o tym, czy małżeństwo przetrwa? Dr John Gottman badał związki małżeńskie przez kilkadziesiąt lat od ślubu. Odkrył, że pary, które pozostały małżeństwem przez sześć pierwszych lat wspólnego życia podejmowały określony typ zachowania w ciągu 86% interakcji między nimi. Pary, które się rozwiodły ten sam typ zachowań podejmowały średnio tylko przez 33% spędzanego razem czasu. O jakie zachowanie chodzi? O typ reakcji wobec współmałżonka, który Gottman nazwał turn toward (zwrócić się w stronę). Są to codzienne, drobne reakcje na zachowanie drugiej osoby, przez które pokazujemy jej, że ją dostrzegamy, myślimy o niej, pamiętamy o niej, że jest dla nas ważna. Nie musi to być wcale czasochłonne i męczące działanie – czasem turn toward oznacza krótkie zdanie wypowiedziane ciepłym tonem głosu. Gottman wyróżnił trzy typy reakcji na zachowanie współmałżonka: turn against (zrazić kogoś), turn away (odwrócić się) turn toward (zwrócić się w stronę). Dla lepszego wyjaśnienia podam przykład. Mąż wraca z pracy do domu i mówi: Kochanie, wróciłem! Żona odpowiada: O matko, w końcu! Umieram już z tymi dziećmi! (Turn against) Tutaj jestem, jestem zajęta. (Turn away) Cieszę się! Jak ci minął dzień? (Turn toward) Różnica w poszczególnych reakcjach żony jest kolosalna i ma znaczący wpływ na to, jak będzie wyglądał ich związek w niedługim czasie. Może też przyczynić się do kryzysu w małżeństwie po urodzeniu dziecka. Skąd ten kryzys w małżeństwie po urodzeniu dziecka? Okres po urodzeniu dziecka jest szczególnie trudny dla kobiety. Jest zmęczona ciążą, porodem i połogiem, później dużą ilością nowych obowiązków. Codziennie przeżywa mnóstwo nowych dla niej sytuacji, a tym samym wiele frustracji i trudnych emocji. Potrzebuje pomocy ze strony innych. Potrzebuje mieć czas na odpoczynek i regenerację. Potrzebuje mieć możliwość, aby chociaż na pięć minut odejść od dziecka i zająć się czymś innym. Oczywiście podobne zachowania po urodzeniu dziecka mógłby zacząć przejawiać mężczyzna. Jednak dzieje się tak znacznie rzadziej, co jest spowodowane zarówno naturą, jak i tym, że to najczęściej kobieta spędza z dzieckiem najwięcej czasu. Przyjrzyjmy się jeszcze raz opisanej powyżej sytuacji pod kątem odkryć dr Gottmana. Kobieta, która skupia swoje myśli wyłącznie na dziecku, łatwo traci z oczu swojego męża. Zupełnie nieświadomie i bez zamierzenia może podejmować zachowania typu turn away (odwrócić się) lub nawet turn against (zrazić kogoś) – wypływają one z jej zmęczenia, trudnych emocji oraz nadmiernego skupienia się na tym, czego potrzebuje jej dziecko. Jakie reakcje typu turn away lub turn against mogą się u niej pojawić? Krytykowanie sposobu, w jaki mąż zajmuje się dzieckiem Ona czuje, że jej styl opieki jest najbezpieczniejszy i najlepiej zaspokaja potrzeby dziecka Możesz go chwilę potrzymać? O matko, ile razy mam ci pokazywać, żebyś tak tego nie robił! Zostaniesz chwilę z Kasią? Idę do sklepu. Tylko weź jej nie włączaj bajek, mógłbyś się trochę wysilić i się z nią pobawić! 2. Zalewanie go potokiem negatywnych emocji i narzekania, kiedy tylko przekroczy próg domu po powrocie z pracy (pierwsze słowa, które kieruje do męża to słowa frustracji) Ale jestem zmęczona, nic mi się już nie chce! Czemu jesteś tak późno, już nie daję rady sama! 3. Unikanie bliskości fizycznej z powodu zmęczenia i wypominanie mu, że powinien ją w tym temacie zrozumieć. Nie dzisiaj, proszę! Naprawdę myślisz, że mam ochotę teraz na seks?! Przecież ledwie stoję 4. Reagowanie niechęcią na jego propozycje wspólnego spędzenia czasu On: Może obejrzymy dziś razem film? Ona: Hmmm, a może lepiej pogadajmy chwilę i pójdźmy wcześniej spać? 5. Zbywanie jego zaproszenia do rozmowy (np. kiedy zaczyna opowiadać o tym, co wydarzyło się w pracy) Powiesz mi później, muszę dziecko przebrać… Uhmm, a wiesz, że nasz Staś dziś sam wyniósł pieluszkę do kosza? 6. … Reakcji, które odpychają Twojego męża od Ciebie, zamiast go przyciągać, może być mnóstwo. Mogą one mieć miejsce, kiedy jesteś szczególnie zmęczona, przytłoczona, skupiona na czymś zupełnie innym niż Twoje małżeństwo: kiedy masz bardzo stresujący okres w pracy, kiedy Twoi rodzice chorują i wymagają większej niż zwykle opieki, kiedy urodziło się Wam dziecko… Te trudne okresy wymagają szczególnej uważności i świadomego przyglądania się temu, jak reagujesz na swojego męża. Wasze małżeństwo buduje się w codzienności Chodzi o te drobne, codzienne interakcje pomiędzy Wami: jak reagujesz, kiedy wraca z pracy? Co mówisz, kiedy zaczyna opowiadać o swoich wątpliwościach w jakimś temacie? Jak przyjmujesz jego propozycje wspólnie spędzonego czasu? Jak reagujesz na to, w jaki sposób opiekuje się Waszym dzieckiem? To naturalne, że w pierwszych miesiącach życia dziecka Twoja uwaga skupia się w znacznym stopniu na nim. Jest to wpisane w naturę kobiety: to ona nosi je w sobie przez dziewięć miesięcy, to ona je rodzi, to ona ma zdolność karmienia go… Większość kobiet ma łatwość w nawiązaniu więzi z dzieckiem od samego początku. Mężczyznom zwykle przychodzi to trudniej. I niezwykle łatwo jest wykorzystać wszystkie swoje siły, dobrą wolę i empatię podczas opieki nad dzieckiem, a dla męża zostawić nieprzyjemne emocje, zmęczenie i stres. Bo przecież on jest dorosłym mężczyzną i sobie z nimi poradzi. Tak, on jest dorosłym mężczyzną. Ale potrzebuje, abyś podejmowała wobec niego zachowania typu turn towards – pokazała mu, że o nim myślisz, że jest dla Ciebie ważny, że o nim myślisz i nadal podziwiasz go i doceniasz. Czasem wystarczy ciepły ton głosu, uśmiech i podziękowanie za jego dobrą wolę. „To, co robię i mówię teraz, w tej codziennej, małej sytuacji, jest częścią mojego „na zawsze” z mężem – moje wybory zdecydują, jaką relację będziemy mieć za kilkadziesiąt lat” Ramona Zabriskie, „Wife for life” Kryzys w małżeństwie po urodzeniu dziecka może mieć różne powody. Pamiętaj jednak, że Twoją bronią przeciwko niemu mogą być zachowania typu turn towards. Abyś jednak mogła je podejmować, zadbaj o siebie na tyle, na ile to możliwe. Szukaj pomocy przy dziecku, proś o nią i korzystaj z niej bez nadmiernych oczekiwań co do tego, jak ktoś ma się nim zająć. Nawet 30 minut mniej wprawnej opieki nad nim niż Twoja nie wyrządzi mu tak wielkiej szkody, jak Twoje przemęczenie i frustracja, które przełożą się na Twoją postawę wobec męża. Twój mąż wziął z Tobą ślub, ponieważ chciał z Tobą stworzyć szczęśliwą rodzinę. Urodzenie dziecka to duża zmiana w Waszym życiu i huśtawka emocjonalna. Nie pozwól jednak, aby odsunęło Was od siebie na tyle, że później już trudno będzie wrócić. Jaka jest Twoja recepta, aby uniknąć kryzysu w małżeństwie po urodzeniu dziecka? No bo skąd właściwie bierze się ta oziębłość w związku? Dlaczego po kilku latach przestajemy komplementować kogoś, na kim przecież najbardziej na świecie nam zależy? Takie podejście do swojego partnera można zmienić. Po pierwsze, warto zastanowić się, ile dobrych słów na temat tej drugiej połowy codziennie mówimy. Jednak

Najsilniejsze pary to nie te, które nie mają problemów (bądź udają, że ich nie ma), ale te, które szybko na nie reagują i stawiają im słyszymy o małżeńskim kryzysie, to od razu myślimy: „nas to nie dotyczy, my jesteśmy zgodnym małżeństwem, a nawet jeśli tak się stanie, to na pewno sobie z nim poradzimy”. Prawda natomiast jest taka, że prędzej czy później każdemu małżeństwu przyjdzie zmierzyć się z kryzysem. I to od nas – tylko i wyłącznie – będzie zależało, czy go pokonamy, czy on pokona nas…W naszym małżeństwie sporo się wydarzyło w ostatnich tygodniach i przed nami jeszcze dużo pracy, żebyśmy mogli powiedzieć, że małżeński kryzys mamy za sobą, ale dzięki temu, że szybko na niego zareagowaliśmy i „oddaliśmy się” w ręce specjalistów, mamy nadzieję na to, że ten czas umocni nas i naszą na naszym blogu dużo pytań o to, jak sobie radzić z kryzysem, jak go rozpoznać itp. itd. Nie potrafimy na te pytanie w tej chwili odpowiedzieć, bo po pierwsze sami jesteśmy dalecy od tego, żeby mówić o nim w czasie przeszłym, a po drugie, możliwe, że nie ma na to złotego środka. Natomiast napiszę wam, co nam pomaga się z nim mierzyć i dlaczego już teraz możemy dziękować za niego, pełni wiary, że „wyjdziemy z niego mocniejsi”.Proście o pomocNie bójcie się, nie zwlekajcie i nie wstydźcie prosić o pomoc, kiedy wasze małżeństwo wpada w czekają średnio sześć lat na to, aby uzyskać pomoc w związku małżeńskim. Wstyd, strach przed ocenami i komentarzami ze strony innych osób oraz umniejszanie wagi problemów – to tylko niektóre z powodów. Im dłużej będziecie czekać ze zwróceniem się o pomoc, tym małżeński kryzys będzie stawał się poważniejszy, głębszy i dłużej będzie trwało jego małżeństwa to hasło, które często wywołuje gęsią skórkę i kojarzy się z czymś ostatecznym dla małżeństwa. Nic bardziej mylnego, dzięki niej można dużo lepiej i pod fachowym okiem rozpocząć etap zdrowienia. Ktoś, kto nas nie zna i nie jest związany z nami emocjonalnie, może lepiej i trafniej ocenić to, co dzieje się w naszej relacji. Tym samym pomóc nam wyjść z bójcie się poruszania trudnych tematówJeśli coś was „gryzie” i zauważacie pewne obszary, które powodują kłótnie lub niepokój w waszym małżeństwie, zróbcie coś z tym! Nie bójcie się o tym rozmawiać, licząc, że one same miną. Nie pozwólcie, by wasza duma, wstyd czy finanse powstrzymały was przed tym. Wasze małżeńskie problemy nie znikną same, a wasze małżeństwo jest warte tego, żeby o nie poznany – w połowie pokonanyTe słowa usłyszeliśmy od księdza z naszej wspólnoty na samym początku kryzysu. Nie bójcie się zarówno zadawać sobie trudnych pytań, jak i udzielać odpowiedzi, które pozwolą wam „stanąć w stuprocentowej prawdzie”. Nie ważne jak trudna ona by nie była, to pozwoli to „rozciąć te miejsce i rany, które co chwile ropieją w Waszym małżeństwie i rozpocząć proces ich leczenia. Tym sposobem bliżej nam do uzdrowienia…Wsparcie motywujących osóbDla nas jest to bardzo ważny element radzenia sobie z kryzysem – otaczanie się ludźmi, którzy wspierają nas zarówno dobrym słowem jak i modlitwą. Osobami, które motywują do walki o małżeństwo zamiast doradzać „wywieszenie białej flagi”. Zamknięcie się w czterech ścianach i pozostanie z problemami samemu, to najgorsze co można zrobić, dlatego tak ważne jest posiadanie znajomych „na dobre i na złe”. Dla nas wielkim wsparciem w tym czasie jest nasza wspólnota oraz najbliżsi przyjaciele. Miło zaskakują nas też często dalsi znajomi, którzy dzielą się z nami swoim doświadczeniem, które jest bardzo małżeńskie książki, spędzajcie czas z innymi małżeństwami, chodźcie na terapię małżeńską, nie bójcie się mediacji – zróbcie coś ze swoimi małżeńskimi problemami. I wiedzcie, że nigdy nie jesteście w nich sami! Każde małżeństwo ma swoje problemy, rany i zmagania – każde! Najsilniejsze pary to nie te, które nie mają problemów (bądź udają, że ich nie ma), ale te, które szybko na nie reagują i stawiają im także:Małżeństwo to operacja bez znieczulenia. Powolna, ale ratująca życieCzytaj także:Jakie są symptomy, że twoje małżeństwo może być zagrożone?Czytaj także:To jedno proste pytanie uratowało moje małżeństwo

. 186 270 269 254 161 449 483 220

kryzys w małżeństwie po 30 latach